Gorąc, gorąc (schłodzić się w Zalewie)
Planowałem na weekend inną trasę z 160 kilometrażem, niestety pogoda jak zwykle zrobiła mi figla i zwyciężył mój zdrowy rozsądek aby w taki upał nie jechać tak daleko. Miałem rację, ponieważ temperatura w moim liczniku podczas jazdy wskazywała 34 stopnie w cieniu, a na słońcu 38 (masakra nie do wytrzymania dla faceta w moim wieku ;) ). Aby się schłodzić wybrałem trasę do Miroszewa i po płytach w drodze powrotnej do Warnołęki zaliczyłem pierwszą kąpiel w Zalewie (na tym odcinku za wałem przeciwpowodziowym jest masę małych fajnych plażyczek). Wrażenia z kąpieli niesamowite, woda cieplutka i czyściutka, miło było popluskać się w tym ukropie.
Plaża w Miroszewie (beznadzieja)
By tradycji stało się zadość w drodze powrotnej na drodze przeciwpożarowej 27 łapię LACZA. Co ja się namęczyłem, aby zdjąć oponę...przy tym upale dosłownie zwulkanizowała się z obręczą i za "bonie dydy" nie chciała zejść, ale się udało i szybko wymieniłem na nową. Aby pech był większy moja pompka po paru ruchach też odmówiła mi posłuszeństwa i na pół flaku wróciłem wykończony do domu "wciągając nosem" pół litra chmielowego izotonika (bo moje 2 litry soku też mi się skończyło).
Wnioski z wycieczki:
1. Wymienić opony, bo już są łyse (mają równo rok i i już po nich)
2. Kupić porządną pompkę
Ciekaw jestem co na to powie moja połowica (strach się bać)
.
.