Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2012

Dystans całkowity:872.71 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:32:34
Średnia prędkość:19.75 km/h
Maksymalna prędkość:37.40 km/h
Liczba aktywności:19
Średnio na aktywność:45.93 km i 5h 25m
Więcej statystyk

Dolina Dolnej Odry z RS i nie tylko

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(8)



Wycieczka zorganizowana została przez Jacka vel Jaszek z RS, która miała prowadzić przez częściowo mi znane i nieznane tereny Doliny Dolnej Odry. Na miejscu zbiórki przy jeziorku Słoneczne pojawiło się osiem osób Jarek "Gadzik", Paweł "Misiacz" z małżonką Basią "Misiaczową", organizator wycieczki Jacek "Jaszek" również z małżonką Beatą, Piotrek "Bronik", a na trasie w Warzymicach dołączyła do nas Małgosia. Po drodze a mianowicie dokładnie na samej granicy Warnik-Ladenthin miał miejsce wypadek, który opóźnił naszą wycieczkę, mianowicie młoda dziewczyna jadąca z górki na łyżworolkach, notabene bez kasku i ochraniaczy straciła równowagę i wywracając się na asfalcie dotkliwie rozbiła sobie głowę. Po udzieleniu jej pierwszej pomocy, wezwaliśmy karetkę pogotowia. Do czasu jej przyjazdu dziewczyna była przez nas monitorowa ponieważ rana głowy była bardzo dotkliwa. Po odjechaniu karetki dalsza trasa przebiegała już bez problemów, słońce lekko przymglone, bardzo cieplutki wiaterek pognał nas do Mescherin, w którym dołączyć do nas miała druga ekipa (znajomi Jacka i Beaty).


Znajomy kamień w Ladenthin

14 osobowa ekipa wyrusza w Dolinę Dolnej Odry

Malowniczą ścieżką rowerową, która biegnie wzdłuż Odry ruszyliśmy z Mescherin do Gartz. Zrobiło się bardzo duszno i tym samym częste postoje na uzupełnienie płynów.


Gartz

Dzisiaj ze względu na wspaniałą pogodę na ścieżce rowerowej biegnącej po wale powodziowym z Gartz do Schwedt można było zauważyć bardzo wzmożony ruch rowerowy i na łyżworolkach (dosłownie jak na Bramie Portowej w szczycie). Nasza pętla miała się rozpocząć z mostu w Teerofenbrucke i biegnąć wzdłuż kanałów Holzgrube, Welse i Zachodniej Odry i na wysokości Widuchowej samej Odry z dojazdem do Schwedt.


Początek pętli na moście w Teerofenbrucke

Po drodze można było spotkać wiele urządzeń hydrotechnicznych

Nawet mieliśmy przeprawy w wpław


W oddali Widuchowa

Chłopaki sprawdzają mapy

Trasa dla ludzi ceniących sobie spokój i ciszę jest idealna, po drodze natknęliśmy się na masę podgryzionych drzew przez bobry, czyli jest to miejsce obfitujące nie tylko w wiele gatunków ptactwa ale i tych zwierząt.



Droga powrotna biegła ścieżką rowerową ze Schwedt (do którego nie było czasu wjeżdżać) do początku naszej pętli na moście w Teerofenbrucke i wcześniej opisywaną trasą do Mescherin, gdzie znajomi Jacka pozostawili samochody.


Ścieżka Schwedt-Gartz


Po zapakowaniu rowerów na samochody nasza ekipa zmniejszyła się do ośmiu osób i pognała przez Staffelde, Neurochlitz do Rosówka, w którym na stacji CPN uzupełniliśmy płyny (ze względu na panujący gorąc dojechaliśmy ledwo na oparach). Od Kołbaskowa to już samotna jazda z Małgosią, gdzie minęła nas Tunia witająca nas klaksonem w swoim samochodzie. W Przecławiu pożegnałem się z Małgosią i samotnie przez Warzymice, Rajkowo, Ostoję, Szczecin, Tanowo (przez Siedlice się nie odważyłem, wiadomo czekał by mnie duży podjazd pod górę w Leśnie Górnym a byłem już trochę zmęczony) dojechałem do Polic bijąc następny swój rekord życiowy 161,54 km, a pojutrze Prenzlau :)

Geesow (Salveymuhle 3,2,1)

Piątek, 27 kwietnia 2012 · Komentarze(9)



W mordę....padła mi karta pamięci w aparacie (próbuje odzyskać zdjęcia)

Mój 32G Kingston po wieloletnich zapisach moich relacji z wycieczek PADŁ. Próba odzyskania z niego zdjęć, po wielkiej nocnej walce powiodła się częściowo. Piszę częściowo ponieważ odzyskałem zaledwie 1/3 zdjęć zrobionych do Gartz, na szczęście odzyskałem te, które były głównym powodem wycieczki, a mianowicie młynów wodnych nieopodal miejscowości Geesow, nie udało mi się odzyskać zdjęć z "Salveymuhle 1" i Mescherin w którym byłem po raz pierwszy. Do wycieczki tej natchnęła mnie "Tunia", która niedawno odwiedziła i opisała te miejsca na swoim blogu, a że lubię takie budowle hydrotechniczne to cel wycieczki w taki przepiękny dzień padł na "Młyny Salveymuhle".

Moja trasa: Police-Tanowo-Szczecin-Przecław-Kołbaskowo (czyli standard)


Ruch samochodów do granicy w Rosówku olbrzymi

Wyjeżdżając z Granicy w Rosówku skręciłem na Rosow do miejscowości mi jeszcze nieznanej i Tantow, z której z kolei polną drogą dojechałem do Geesow, w którym znajduje się młyn nr.3 "Salveymuhle 3". Jest to najokazalszy z trzech młynów które znajdują się na rzece Salveybach


Rzepak w rozkwicie

Rosow fontanna na wzór koła młyńskiego

Rosow nawet kościoły w Niemczech propagują ekologię i korzystają z energii słonecznej, poza tym dziwna wizja wieży kościelnej


Tantow i tamtejszy dworzec kolejowy

Geesow

Salveymuhle 3 jak wcześniej wspomniałem jest najbardziej okazałym z trzech młynów i dającym najwięcej dla zwiedzających go turystów, poza tym że można tam fajnie odpocząć nad rzeką Salveybach podziwiając mini budowle hydrotechniczne.







Ta budowla też propaguje ekologię, jak widać też korzysta z baterii słonecznych


Z Geesow polną drogą, która o tej porze zachwyca widokiem kwitnących drzew owocowych jedziemy w kierunku młyna Salveymuhle 2.



Młyn numer drugi już nie jest tak duży i nienastawiony na zwiedzanie.





Do Salveymuhle 1 kierujemy się dalej tą samą polną drogą, chociaż do samego młyna, a raczej to co z niego pozostało nie prowadzi żadna droga i aby się do niego dostać, musimy zatoczyć łukiem między krzakami i polem. Niestety zdjęć z ruin Salveymuhle 1 nie mogłem odzyskać z feralnej karty pamięci dlatego posłużę się zdjęciem z Panoramio zrobione przez "Jantyp"


Salveymuhle 1 zrobione przez "Jantyp"

Jadąc dalej dojedziemy do Gartz, które to znamy już z moich wcześniejszych opisów. Z Gartz wybrałem się fantastyczną ścieżką rowerową, która prowadzi przez Park Doliny Dolnej Odry do miejscowości Mescherin, o której wiele razy słyszałem od szanownych kolegów i koleżanek z forum a sam miałem okazję zobaczyć na własne oczy. Niestety zdjęć nie mogę pokazać bo bezpowrotnie zniknęły i nie mogę ich odzyskać :(

W Mescherin pojechałem na most po którym możemy dojechać do Gryfina, ponieważ słyszałem gdzieś na forum że może być już otwarty (szykuję mi się parę wycieczek na których chciałbym z niego skorzystać), ale niestety dalej trwają na nim prace budowlane i jest zamknięty. Z Mescherin dalsza moja wycieczka wiodła do Staffelde z którego ścieżką już po Polskiej stronie dojechałem do Pargowa i Kamieńca (Szlakiem Bielika nie pojechałem ze względu na zły stan ścieżki o którym informowali bikerzy z forum). Droga powrotna zawiodła mnie po raz pierwszy na MASĘ organizowaną przez RS na której spotkałem wielu znajomych z naszego forum i dodatkowo miałem okazję pojeździć sobie w asyście policji trochę po Szczecinie bez obaw że coś mnie rozjedzie. Przez Jasne Błonia, Park Kasprowicza, Tanowo wróciłem do Polic (szkoda mi tylko utraconych, zdjęć z tej fajnej wycieczki).

Pasewalk 2012

Wtorek, 24 kwietnia 2012 · Komentarze(5)



W pierwotnym moim zamyśle wycieczka miała kończyć się nad Jeziorem Kiessee w Krugsdorf, ale głównie zależało mi na sprawdzeniu, czy przypadkiem rzeczka Randow za wioską Dorotheenwalde nie wylała blokując tym samym wycieczkę do Prenzlau, którą planuję na zbliżającą się majówkę. Pogoda rano wyglądała na znośną (chociaż paluchy mi rano zmarzły) i ruszyłem na:
Tanowo-Bartoszewo-Dobra-Buk-Blankensee


Ten przybytek dla rowerzystów znają już wszyscy

Żeby się nie rozpisywać za dużo:

Mewegen-Rothenklempenow-Koblentz-Krugsdorf


Mewegen

Częściowo odremontowany kościółek w Rothenklempenow

Tradycyjnie wieża

Po odpoczynku nad Jeziorem Haussee ruszyłem w kierunku Dorotheenwalde. Po drodze mijało mnie w obu kierunkach dużo samochodów, czyli był to dowód że rzeka Randow nie wylała, chociaż w tamtym roku jak wylała to paru śmiałków widziałem jak zanurzają swoimi samochodami w tej brei, sam też zaryzykowałem i kiedy woda trochę opadła wjechałem, na szczęście woda sięgała tylko do łańcucha.


No i ....


Na szczęście nie wylała

Nie wylała i nawet ładnie oczyścili boczne rowy melioracyjne, które odbiorą nadmiar wody wpuszczając je na łąki. W tym czasie pogoda wyklarowała się i zrobiło się fajnie ciepło więc pognałem z szybkością błyskawicy nad Jezioro Kiessee w Krugsdorf.



Jezioro Kiessee

Nad jeziorem cisza, spokój, w pobliżu ani żywej duszy, tylko śpiew ptaków i szum wiatru do czasu kiedy się zrobi naprawdę ciepło i zwali tu armia wczasowiczów, jezioro jest naprawdę fajne. Kiedy tak leżałem na ławce patrząc w niebo, wpadł mi do głowy pomysł odwiedzenia Pasewalku do którego z Krugsdorf rzut kamieniem, więc w drogę.


Kościółek w Krugsdorf

To Cacko opisywałem już parę razy

Gdy dojeżdżałem do rogatek miasta wiatr wiał tak silnie mi w plecy że aż szkoda było hamować na światłach w Pasewalku, chociaż wiedziałem że w drodze powrotnej będę miał go z przodu.





Tradycyjnie, na pewno wszystkim się opatrzyło :)


Tutaj chyba wylądowali Flintstonowie

Droga powrotna tradycyjnie biegła przez:
Viereck-Uhlenkrug-Riesenbruck-Marienthal-Borken

Wiedziałem, że to co mi wiało w plecy, zawieje też w gębę, i wiało oj wiałooo, gdy ledwo minąłem Borken, na tym pustkowiu na którym ciągną się bezkresne łąki wiatr tak się rozhulał, a gdy spojrzałem na mój licznik nie wierzyłem że tak wolno można jechać rowerem (nie powiem ile bo wstyd się przyznać). Gdy dojechałem do Glashutte zrobiłem sobie dłużżższą przerwę.


Glashutte i małe co nieco

Po dłużżższym odpoczynku tradycyjnie przez Hintersee, Dobieszczyn, Tanowo do domu.


Już niedaleko

Przed Siebie

Poniedziałek, 23 kwietnia 2012 · Komentarze(10)



Dzisiaj będąc na urlopie zastanawiałem się gdzie jechać, ale zaglądając rano na portale pogodowe o dalszej trasie nie było mowy, ponieważ primo: na wszystkich zapowiadano burze w godzinach wczesno popołudniowych, secundo: miał wiać silny wiatr z południowego zachodu, tak więc o jakimś przyzwoitym niemieckim celu wycieczki nie ma mowy. Ale jak to mówią "co się odwlece to ...." na szczęście na majówkę obiecują ładną pogodę to i wycieczki będą przednie. Z rana wsiadłem na rower i tak jadę "przed siebie" nie wiedząc gdzie mam jechać, asekuracyjnie patrząc na czyściutkie niebo myślę, chyba "darmozjady z Meteo" znowu się mylą, gdzie tu deszcz, nawet wiatr przyzwoity. Jadąc przez Tanowo, Bartoszewo dojechałem do znanej ścieżki rowerowej prowadzącej do Łęg a później Stolca :)




W Niemczech takie cacko na pewno by nie niszczało


Nad Jeziorem Stolsko przerwa na małe co nieco

Przez Dobieszczyn pognałem w kierunku Tanowa, ale już dawno korciło mnie aby skręcić kiedyś do wsi a raczej osady leśnej Poddymin w którym jeszcze nigdy nie byłem. Jak się okazało jest to mała osada leśna, w której mieszkają jak mniemam robotnicy leśni pracujący na rzecz Nadleśnictwa Trzebież.




Poddymin

Wracając do domu nie wiedząc czemu, ale chyba dlatego że fajnie się jechało i zrobiło się bardzo ciepło w Podbrzeziu skręciłem na Jezioro Piaski.



Ale z tej wieży byłyby zdjęcia

Ktoś przeniósł ławkę

Jezioro Piaski

Leżąc błogo na pomoście z oddali usłyszałem niepokojące dźwięki, i na niebie zaczęły pojawiać się dziwnie ciemne chmury. Wsiadłem na rower i ruszyłem z kopyta co chwila oglądając się za siebie :). Przejeżdżając przez Trzebież w pobliżu stacji ze zdziwieniem zauważyłem brak nastawni kolejowej, a kiedyś człowiek z pietyzmem utrzymywał w tym budynku urządzenia, które sterowały ruchem kolejowym (nawet fundamenty rozebrali :().


Stan obecny i nie tak dawny

Minąwszy Jasienicę zauważyłem na niebie błyskające błyskawice co zmobilizowało mnie do zwiększenia tępa (Boże jak ja nienawidzę deszczu)


Prawie w domu

Przed klatką mojego domu poczułem pierwsze krople deszczu, ale poczułem je jakby polał ksiądz kropidłem :)

Miroszewo 2012

Sobota, 21 kwietnia 2012 · Komentarze(12)



Dzisiejszy dzień miał być z opadami, dlatego nie planowałem dalszej trasy, chociaż chodzi mi po głowie wypad do Prenzlau. Oczywiście gdy piszę teraz te słowa okazało że Meteo znowu się mylił i pogoda była wyśmienita (nie wiem poco utrzymują tych darmozjadów). Celem wycieczki miało być Miroszewo, wioska którą już parokrotnie odwiedzałem w tamtym roku, a tym samym gdyby padało mogłem się szybko ewakuować do domu. Okazją miało być też sprawdzenie czy ruszyły prace remontowe na drodze z Dobieszczyna do Myśliborza, o których kiedyś wspominałem jadąc w kierunku Hintersee. Jakież było moje zdziwienie gdzie oprócz postawienia nowych znaków drogowych informujących o przełomach na długości chyba z 5km nic się tam nie robi, chociaż widziałem dużą ekipę drogową, która jak widać nie lubi się bawić w jakieś tam remonty, a ogranicza się do stawiania znaków.

Moja Trasa:Police-Tanowo-Dobieszczyn-Karczno


Tradycyjnie 27



Paskudna droga Dobieszczyn-Karczno

MIROSZEWO






Miroszewo: fajne miejsce na biwak

Posiedziałem trochę na wielkim kamieniu, których na tej plaży jest mnóstwo i udałem się do Nowego Warpna




Trasą z Nowego Warpna udałem się w kierunku Trzebieży zahaczając o miejscowość Trzebieradz, a głównie chodziło mi o pałac po byłej placówce WOP, który się tam ostał.

Trzebieradz


Zdjęcie powyżej z Wkipedii

W Trzebieży zajechałem na promenadę z której unosiły się zapachy pieczonej rybki (było bardzo dużo spacerujących ludzi) i głodny pomknąłem przez Jasienicę do domu domagając się pieczonej rybki (a piwko to już sam kupiłem :))


Trzebież

Jasienica