Zaprawdę, powiadam Wam, oto syn marnotrawny właśnie powrócił na szlaki rowerowe (po wielu trudach i znojach pracując ciężko przy remoncie mieszkania by tym samym zadowolić małżonkę, a ta z kolei by dała mi wieczną dyspensę na moje wyjazdy rowerowe :P). Dzisiejszy wypad to jak kiedyś powiedział klasyk z tego forum "Jotwu" "...Nihil novi" tak na rozkręcenie zastałych, starych, zbolałych kości. Nareszcie pogoda dopisała, chociaż temperatura dzisiaj była jak dla mnie zbyt wysoka bo bardzo ciężko się jedzie gdy w słońcu na liczniku widniała liczba 35 stopni (no tak ja narzekam a co mają powiedzieć Ultra szosoni, którzy od wczoraj jadą bez przerwy w "Tour de PoMorze 700 km".
Muszę pochwalić się nową za niewielkie pieniądze torbą podsiodełkową firmy Author, która jest tak pojemna (12 litrów), że spokojnie zastępuje mi plecak, który w takie jak dziś gorące dni jest sporym balastem i męczy moje plecy okrutnie.
Rieth (dzisiaj bez pałaszowania fiszbuły)
Przybyło trochę nowych łodzi
Pierwszy raz widzę Gunicę, która o tej porze roku wystąpiła z brzegów, zazwyczaj w lipcu poziom wody jest bardzo niski.