Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2011

Dystans całkowity:262.96 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:12:38
Średnia prędkość:20.81 km/h
Maksymalna prędkość:40.20 km/h
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:87.65 km i 4h 12m
Więcej statystyk

Pasewalk (a miało być w Prenzlau)

Środa, 24 sierpnia 2011 · Komentarze(5)




Gdy teraz piszę te słowa naprawdę jestem wkurzony na wszystkie serwisy pogodowe (Pogodynka.pl, Twoja Pogoda.pl, Wetter.de itd.), które obiecywały na dzisiejszy dzień wspaniałą pogodę (nie za gorąco i bez wiatru). Tą wycieczkę już raz miałem w planie, ale przeszkodziła mi wylana rzeczka Randow za wsią Dorotheenwalde i pełen optymizmu o 6.30 wyjechałem rowerem z Polic kierując się na Dobrą, Buk i Blankensee. Na granicy w Blankensee pod wiatką na wszelki wypadek odtańczyłem taniec prosząc „Szefa Wszystkich Szefów” (zapożyczyłem od Misiacza) o ładną pogodę, która zapowiadała się faktycznie na dobrą. Z Blankensee pojechałem do Mewegen, Rothenklempenow (gdzie nad jeziorem Haussee zrobiłem pierwszy odpoczynek)


Mewegen

Rothenklempenow

Jezioro Haussee

Mijając Dorotheenwalde z biciem serca czekałem co ukaże mi się gdy będę mijał most na rzece Randow, faktycznie rzeka nadal jest wylana o czym wskazywał znak w Dorotheenwalde ale wody było na tyle mało, że nie zanurzyłem nawet łańcucha. Uff.. przeszkoda, która pokrzyżowała mi kiedyś plany minięta, i w szybkim tempie dojechałem do Krugsdorf nad jezioro Kiessee.


Jezioro Kiessee

Ominął mnie festyn w Krugsdorf

Z Krugsdorf też bardzo szybko pomknąłem na rynek w Pasewalku.




Prenzlauer Tor

Wypiłem łyk napoju izotonicznego i w pełnym słońcu przez zabytkową bramę "Prenzlauer Tor" skierowałem się na Prenzlau. Gdy minąłem miejscowość Rollwitz moim oczom ukazał się widok, który tak mnie wkurzył, że kipię ze złości jeszcze do tej pory na wspomniane wcześniej serwisy pogodowe, które obiecywały ładną pogodę z ewentualnymi deszczami w godzinach późno popołudniowymi, (a było dopiero po 9) a tu na niebie czarne, czarne chmury z porykującymi piorunami. No nic jadę dalej, może przejdzie bokiem myślę sobie, ale gdy dojeżdżałem do Göritz poczułem pierwsze krople deszczu, i jadące mokre samochody z Prenzlau uświadomiły mi że burza rozszalała się na dobre. Muszę Wam się przyznać, że nienawidzę, nienawidzę jazdy w deszczu, czy to jadąc samochodem, czy jadąc rowerem a w tym przypadku jeszcze być obryzganym błotem przez mijające samochody (zdziwił mnie fakt że niema ścieżki rowerowej pomiędzy Pasewalkiem a Prenzlau takie duże miasta i bliska odległość między nimi), dlatego mówiąc żargonem wojskowym zatrąbiłem na odwrót i najwyraźniej w świecie zawróciłem, mówiąc sobie że w deszczu to żadne zwiedzanie tylko jak powiedziała onegdaj Tusia tylko zaliczenie, a ja nie lubię "Zaliczać" tylko naprawdę zwiedzać. Od tej pory zaczął się mój wyścig z deszczem, który trwał bez odpoczynku aż do Podbrzezia z nosem skierowanym w przednią oponę (dostałem takiego "Powera", że nawet niewiem jak minąłem Pasewalk-Viereck-Uhlenkrug-Riesenbruck-Marienthal-Borken-Glashutte-Hintersee-Dobieszczyn. w Marienthal tak się rozpadało że świata nie było widać, i tak w deszczu dojechałem do Glashutte gdzie przestało padać, i do Hintersee dojechałem już tylko po mokrym asfalcie (żeby było śmieszniej w Policach niespadła ani jedna kropla deszczu tylko pięknie od rana świeci słońce).



Dzisiejsze zdjęcia są, takie jakie są, takie jak mój dzisiejszy nastrój, ale jak to mówią "Do trzech razy sztuka".

Altwarp po raz drugi

Sobota, 20 sierpnia 2011 · Komentarze(9)



Dzisiejszą wycieczkę wybrałem aby przywitać się z niemieckimi ścieżkami rowerowymi po tak długim leniuchowaniu na urlopie (a może pozazdrościłem "Misiaczowi" i jego żonie Basi z ich dwudniowej wycieczki). W tym roku już jechałem tą trasą, ale uwielbiam ścieżkę rowerową do Rieth a później asfalcik do Warsin i do tego jeszcze nie jechałem nią na nowym rowerze, a więc w drogę. Gdy wjechałem do Tanowa czekał na mnie mój kolega "Wmordewind", który powiedział mi że będzie mi podczas mojej wycieczki towarzyszył :( (chyba zacznę jeździć wieczorem jak "Brum" wtedy on chyba śpi).


Granica (który to już raz w tym roku)

Po Imbisie w Hintersee nie pozostało śladu

Moja ławeczka w Hintersee


Ludwigshof i moje fotomodelki (lub modele :))

I tak razem z moim kolegą dotarliśmy do Rieth.




W Rieth zauważyłem małe muzeum tego miasteczka, które skrzętnie sfotografowałem.




Następnym etapem było Warsin z jego malowniczo położonym cmentarzem.




Cmentarz w Warsin

W drodze do Altwarp mój kolega Wmordewind mnie opuścił i dostałem takiego kopa od jego kolegi że w parę minut byłem w Altwarp (po drodze zwiedziłem małą plaże w Siedlung Altwarp).



Adler chyba pójdzie na żyletki

Na przystani w Altwarp znalazłem takie dziwne ustrojstwo

oraz zlot motocyklistów

Altwarp to faktycznie przepiękne, ciche miasteczko (oaza spokoju).



Drogę powrotną trochę zmieniłem od poprzedniej wycieczki, ponieważ poprzednia to leśny bruk po którym kiepsko się jedzie i dlatego tylko zahaczyłem o mały kościółek, który myślałem że będzie trochę starszą perełką architektury (ale niemożna mieć wszystkiego). Gdy dojechałem do Warsin czekał tam mój kolega z którym z małymi przerwami dojechałem do Polic.


Kościół w Altwarp

Powrót z gór (Trzebież)

Piątek, 19 sierpnia 2011 · Komentarze(4)


Witam wszystkie koleżanki i kolegów z Bikestats, powrócił syn marnotrawny z dalekich Tatr na polskie i niemieckie szosy i wertepy. Dystansik bardzo krótki, ponieważ wczoraj bardzo późno wróciliśmy z urlopu i dzisiaj trzeba było się rozpakować, ogarnąć trochę mieszkanie i wymyć samochód po podróży. Aby rozruszać trochę rower, który gdy mnie nie było nudził się leżąc w domu wybrałem Trzebież, która jest na takie okazje gdy nie mam pomysłu na wycieczkę.





Podczas przejażdżki do Trzebieży przywitał mnie bardzo gorąco WMORDEWIND, który na mój widok tak się rozhulał, że gdy dojechałem do plaży w Trzebieży byłem wypompowany i o dalszej przejażdżce nie było mowy dlatego w wróciłem do domu.

Ząb (k/Zakopanego)

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · Komentarze(10)
Pozdrowienia z wspaniałych polskich gór dla wszystkich bikerów z Bikestats (nastał sierpień, czas urlopów i mały odpoczynek od rowera :()



Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów


Świstowa Czuba


Kępa (zejście do Morskiego Oka)



Moja małżonka Bożena odważnie dotrzymywała mi kroku