Dzisiaj z małżonką mieliśmy iść na "kije", ale dzieciaki musiały pilnie udać się do Poznania więc moja małż udała się popilnować wnusia, a ja cały dzień przeznaczyłem na "zbijanie cukru" na rowerze (badania okresowe tuż, tuż). Pogoda iście wiosenna to i dystans ciut większy.
Między Blankensee a Pampow zastałem "zwinięty asfalt"...nareszcie będzie nowa nawierzchnia bo jazda po tej co była to istna masakra jak na niemieckie standardy.
Po prawie półrocznej przerwie spowodowanej przez różne czynniki znowu w siodle. Moje pierwsze wrażenia to wybitny brak formy, którą trzeba szybko naprawić bo za miesiąc mam badania okresowe, a które to (jeśli ktoś pracował na kolei to wie) są bardzo rygorystyczne.