NARESZCIE dzisiaj mogłem wyrwać się z chaty...co za ulga nie musząc wąchać tych gładzi i farb. Trochę się bałem dalszego wypadu, ponieważ trochę zaniemogłem i odczuwam ból kolan po ostatnim kładzeniu paneli i skręcaniu mebli i całej reszcie remontu, gdzie moje ciało dostało ostrych zakwasów (no tak, swoje latka się ma). Tak więc przekonałem moją małżonkę (tym bardziej, że jest bardzo zadowolona z I fazy remontu), że mój organizm domaga się regeneracji i dotlenienia. Dzisiaj było mi obojętnie gdzie się udam, najważniejsze to kręcić i kręcić i tak przy okazji zaświtało mi w głowie, że w tym roku nie "szamałem" jeszcze "fischbuły" w Rieth. Dlatego też aby sobie na nią zasłużyć, okrężną drogą przez Altwarp udałem się do Riether Stiege po najwspanialszą w tym układzie słonecznym Fischbrötchen Hackerle, którą można tylko tam dostać. Aby nie być gołosłownym spotkałem tam małżeństwo z wielkopolski (również pozytywnie zakręceni na rowerach), które często czyta wpisy naszego kolegi z tego forum Pawła "Misiacza" i w ten weekend zapragnęło zasmakować tego cuda. Po pierwszej degustacji była następna i jeszcze na wynos, choć mówiłem im, że w Altwarp (bo tam się udali) również można ją dostać.
Warsin (plaża i zlot motocyklistów)
Altwarp
Rither Stiege i Fischbrötchen Hackerle
Niestety jutro dzień bez roweru na rzecz plażingu (wypad z wnukiem nad morze).