Jeśli ktoś pomyślał, że Mirek odwiesił rower na kołki to otwarcie mówię, że do końca roku jeszcze trochę pokręcę. Moja ostatnia absencja na blogu spowodowana była trochę chorobą, która mnie dopadła i małym remontem pokoju po wyprowadzce córki. Mówiąc szczerze to listopadowa pogoda nie zachęcała do jazdy rowerem, ale dziś musiałem zwlec dupę z fotela i trochę dokręcić, aby choć przekroczyć 7k w tym roku (a w zamierzeniach było 8k).
Do Borken jechało się wyśmienicie, dopóki nie trafiłem za tą wiochą "wmordewind", który mnie wychłostał i wyziębił moje nogi do tego stopnia, że w domu zaczęły mnie łapać skórcze.