Pierwszy dzień po drugiej szczepionce na covid-a obudził mnie piekącym bólem ręki (poprzednio było bez problemów) i dlatego zamiast jazdy rowerem na który miałem wielką chęć ze względu na piękną pogodę małżonka namówiła mnie na dłuższy spacer, ale w pobliżu domostwa (gdyby nie daj Bóg coś się złego ze mną działo). Im szliśmy dalej tym ból stawał się coraz mniej upierdliwy i prawie ustąpił (to chyba zdrowotny wpływ kijków trekingowych i wszechobecnego zielonego lasu, którym sobie wędrowaliśmy), dlatego zdecydowaliśmy, że pokażę małżonce Most Meyera, który widziała na moich zdjęciach z poprzedniej pieszej wycieczki.
Dzisiaj będzie trochę inaczej, mianowicie mam dzień wolny za dzień 1 maja i ze względu, że zapowiadali opady deszczu przed 11:00 i po 14:00 (tego czasu na jakąś ambitniejszą wycieczkę rowerem byłoby za mało) zapragnąłem pobawić się trochę w bushcraft i pobiegać z kijami po lesie. Ostatnio jak wcześniej już pisałem na blogu prawie codziennie chodzimy z małżonką po obiadku z kijami chcąc złapać formę, którą straciliśmy po przebytym covid-zie. Dzisiaj poszedłem sam, trochę wymyśliłem ambitniejszą trasę bo 18 kilometrów chcąc zaliczyć "Dąb Bogusława", "Most Meyera" (który kiedyś rowerem już odwiedziłem), taras widokowy "Wodozbiór" i przez Przęsocin wrócić do domu. Przezornie zabrałem płaszcz przeciw deszczowy na wspomniany deszcz, który miał mnie dopaść po 11 (na szczęście nie padało i było bardzo ciepło).
Dąb Bogusława
Most Meyera
Jezioro Goślickie
Przy jeziorku Goślickim zrobiłem sobie sobie survivalową wyżerkę. Ostatnio dostałem w prezencie parę wojskowych racji żywnościowych, i jedną z nich zabrałem na ten wypad (dodam tylko, że bigos był zarąbisty, który gotuje się w worku chemicznym...nie potrzebujemy ognia tylko trochę wody, nawet tej z jeziora i po paru sekundach mamy wulkan gorąca, który podgrzewa nam potrawę, dodatkowo jest tam puszka mielonki, dżem, batony i cukierki energetyczne, suchary, które muszą zastąpić nam pieczywo, sól, pieprz, cukier, pyszny napój, który rozpuszczamy w czystej wodzie (wreszcie mogłem przetestować filtr Sawyera Mini Blue, który ostatnio kupiłem razem z filtrem Katadyn Hiker Pro na moje przyszłe wyprawy (muszę przyznać, że woda to duży ciężar, który obciąża nam niepotrzebnie rower na wyprawie, a tak zatrzymujemy się gdzieś nad rzeką lub jeziorem i nabieramy w butelkę wody ze wspomnianych zbiorników filtrujemy przez filtr Sawyera lub pompujemy wspomnianym Hikerem i mamy krystalicznie czystą wodę, którą możemy wykorzystać do gotowania lub picia...naprawdę jest krystalicznie czysta i pozbawiona wszelkich złych bakteri).
Wodozbiór
Ostatnio modne pola z rzepakiem
W oddali Przęsocin
O tej porze roku lasy wyglądają przepięknie...ach ta zieleń
Dzisiaj super mi się chodziło, piękna pogoda, lekki wiaterek tylko maszerować, maszerować :))
Dzisiaj szybki wypad na moją 50-tke, ponieważ dzisiaj cotygodniowa spotkanie i zabawa z wnukami (mamy dwóch urwisów, których bardzo kochamy i do bólu rozpieszczamy...taka ponoć rola dziadków :)))
W majówkę miałem trochę pokręcić, ale zmieniły się trochę nasze plany rodzinne i katapultowałem się nad Zalew Sulejowski (do mojej KOCHANEJ teściowej) na wielkie otwarcie sezonu grillowego. Niestety pogoda pokrzyżowała nam trochę plany (z tego co wiem w Policach też nie było za ciekawie) i dlatego dzisiaj korzystając z pięknego dnia wyskoczyłem na małą pętelkę (wczoraj jako nadworny fotograf rodzinny musiałem uczestniczyć w meczu drużyny mojego wnuka, który gra w drużynie młodzików piłki nożnej SALOS). Nie było mi jeszcze pisane przejechać się nową ścieżką rowerową z Buku do Stolca, która nieoficjalnie została otwarta w tym roku (choć są jeszcze braki w punktach przystankowych i oznaczeniach), dodatkowo chciałem zobaczyć i przejechać się nową drogą z Tanowa do Węgornika, która została wybudowana z płyt betonowych (poprzedni szuter to była istna masakra).
Droga już bez dziur, ale połączenia między płytami są fazowane i rower telepie jak diabli (niestety nie można mieć wszystkiego i tak jest super)
Tradycyjnie odwiedziłem groby rodziny Von Ramin
Droga do Bolkowa to istna masakra...piach, piach i jeszcze raz piach
Między Bolkowem a Stolcem chciałem uchwycić żurawia w locie, ale niestety brak mi wprawy tak jak pięknie foci je Marek czy Tunia
Pałac w Stolcu
Ścieżka ze Stolca do Buku to był strzał w dziesiątkę, ponieważ jazda drogą, która dodatkowo okraszona jest mnóstwem dziur w asfalcie należała do tych trochę ekstremalnych, teraz jazda między tymi wioskami to jest bajka, do szczęścia brakuje mi tylko połączyć ścieżką Stolec z Dobieszczynem i Dobieszczyn z Tanowem (może kiedyś doczekamy się).