Dzień trzeci to słoneczne okienko pogodowe, które chcieliśmy wykorzystać na zdobycie głównego szczytu Szrenicę (1361 m.n.p.m). Nasza droga wiodła powtórnie do wodospadu Kamieńczyk, aby po opłaceniu stosownej opłaty w kasie Karkonoskiego Parku Krajobrazowego wdrapywać się na wyżej wspomnianą "Górkę" wraz z innymi piechurami maści wszelakiej. Pierwszy raz w życiu nie słyszałem tylu "O MATKO BOSKA" od idących z nami w tej pielgrzymce Januszów i Grażynek na widok co rusz pojawiających się za zakrętów wyższych przewyższeń (w pewnym momencie byłem pewny, że gdy dojdziemy na Szrenicę Matka Boska po tylu westchnieniach na pewno się ukaże ))):).
W tle Schronisko PTTK
Szrenica coraz bliżej
Szrenica zdobyta
Trzy Świnki
Schronisko Pod Łabskim Szczytem
Kukułcze Skały
Po zdobyciu tej pięknej góry zeszliśmy najpierw zielonym a później żółtym szlakiem do naszego hotelu w Szklarskiej Porębie
Pierwszy dzień po drugiej szczepionce na covid-a obudził mnie piekącym bólem ręki (poprzednio było bez problemów) i dlatego zamiast jazdy rowerem na który miałem wielką chęć ze względu na piękną pogodę małżonka namówiła mnie na dłuższy spacer, ale w pobliżu domostwa (gdyby nie daj Bóg coś się złego ze mną działo). Im szliśmy dalej tym ból stawał się coraz mniej upierdliwy i prawie ustąpił (to chyba zdrowotny wpływ kijków trekingowych i wszechobecnego zielonego lasu, którym sobie wędrowaliśmy), dlatego zdecydowaliśmy, że pokażę małżonce Most Meyera, który widziała na moich zdjęciach z poprzedniej pieszej wycieczki.
Dzisiaj będzie trochę inaczej, mianowicie mam dzień wolny za dzień 1 maja i ze względu, że zapowiadali opady deszczu przed 11:00 i po 14:00 (tego czasu na jakąś ambitniejszą wycieczkę rowerem byłoby za mało) zapragnąłem pobawić się trochę w bushcraft i pobiegać z kijami po lesie. Ostatnio jak wcześniej już pisałem na blogu prawie codziennie chodzimy z małżonką po obiadku z kijami chcąc złapać formę, którą straciliśmy po przebytym covid-zie. Dzisiaj poszedłem sam, trochę wymyśliłem ambitniejszą trasę bo 18 kilometrów chcąc zaliczyć "Dąb Bogusława", "Most Meyera" (który kiedyś rowerem już odwiedziłem), taras widokowy "Wodozbiór" i przez Przęsocin wrócić do domu. Przezornie zabrałem płaszcz przeciw deszczowy na wspomniany deszcz, który miał mnie dopaść po 11 (na szczęście nie padało i było bardzo ciepło).
Dąb Bogusława
Most Meyera
Jezioro Goślickie
Przy jeziorku Goślickim zrobiłem sobie sobie survivalową wyżerkę. Ostatnio dostałem w prezencie parę wojskowych racji żywnościowych, i jedną z nich zabrałem na ten wypad (dodam tylko, że bigos był zarąbisty, który gotuje się w worku chemicznym...nie potrzebujemy ognia tylko trochę wody, nawet tej z jeziora i po paru sekundach mamy wulkan gorąca, który podgrzewa nam potrawę, dodatkowo jest tam puszka mielonki, dżem, batony i cukierki energetyczne, suchary, które muszą zastąpić nam pieczywo, sól, pieprz, cukier, pyszny napój, który rozpuszczamy w czystej wodzie (wreszcie mogłem przetestować filtr Sawyera Mini Blue, który ostatnio kupiłem razem z filtrem Katadyn Hiker Pro na moje przyszłe wyprawy (muszę przyznać, że woda to duży ciężar, który obciąża nam niepotrzebnie rower na wyprawie, a tak zatrzymujemy się gdzieś nad rzeką lub jeziorem i nabieramy w butelkę wody ze wspomnianych zbiorników filtrujemy przez filtr Sawyera lub pompujemy wspomnianym Hikerem i mamy krystalicznie czystą wodę, którą możemy wykorzystać do gotowania lub picia...naprawdę jest krystalicznie czysta i pozbawiona wszelkich złych bakteri).
Wodozbiór
Ostatnio modne pola z rzepakiem
W oddali Przęsocin
O tej porze roku lasy wyglądają przepięknie...ach ta zieleń
Dzisiaj super mi się chodziło, piękna pogoda, lekki wiaterek tylko maszerować, maszerować :))
Dzisiaj moja małżonka zapragnęła spróbować polecanej niejednokrotnie przeze mnie na tym forum smakowitej Fischbrötchen Hackerle w Riether Stiege, i dlatego też dzisiaj z jazdy rowerowej nici, ale trenujemy Nordic Walking, który przyda się nam latem w Bieszczadach. Rano wsiadamy w samochód i dojeżdżamy do ścieżki rowerowej prowadzącej w kierunku Rieth.
Krótki odpoczynek (małżonka pierwszy raz na granicy w Rieth)
Plaża w Rieth (Rieth bardzo jej się spodobało)
Dochodząc do Riether Stiege przypomniało mi się, że imbis w tym roku otwarty jest tylko w piątki, soboty i niedziele (no tak, dzisiejszy wolny dzień zmylił moją czujność). Faktycznie gdy doszliśmy do celu naszej wędrówki imbis w którym podają smaczne Hackerle był zamknięty na głucho :((((. Niepocieszeni z obrotu sytuacji udaliśmy się w drogę powrotną. Ktoś "z góry" widział nasze smętne i niepocieszone miny gdy wracaliśmy z powrotem do samochodu i chcąc nam to w jakiś sposób zrekompensować tuż przy ścieżce rowerowej w kierunku Karczna moja małżonka zauważyła przeogromną ilość grzybnych kapeluszy wystających w leśnych ostępach. Muszę przyznać, że mieliśmy farta bo uzbieraliśmy cały woreczek śniadaniowy maślaków i kurek (czyli grzyby naprawdę już są.