Chojna hardcorowo
Niedziela, 10 kwietnia 2016
· Komentarze(6)
Miało być "sporo atrakcji i zwiedzania, dużo terenu mało asfaltu" i przyznam się, że atrakcji, zwiedzania i TERENU było co niemiara. Trasę, którą zaproponował Tomek wraz z kolegami Piotrkiem i Dominikiem jest naprawdę super, ale miejscami bardziej do łażenia z kijami a nie rowerem (zbyt dużo bardzo stromych podjazdów i hardcorowych zjazdów), może trochę przesadzam, ale to chyba z racji posiadanego wieku (odwagi u mnie coraz mniej). Moja trasa rozpoczęła się od wyjazdu z domu na Głębokie na którym czekał Paweł, który załadował nasze konie na dach samochodu (poza mną jechał jeszcze Hubert i Radek). Do Chojny dojechaliśmy przed czasem wielkiej zbiórki, na której pojawiła się reszta ekipy w ilości 15 rowerów. Chojna przywitała nas chłodnym powietrzem i małym kapuśniakiem z nieba, który co jakiś czas towarzyszył nam podczas wycieczki. Nie będę się rozpisywał nad szczegółami całej wycieczki, ale będę proponował wspomniane okolice każdemu...tam trzeba pojechać i zobaczyć na własne oczy piękno Cedyńskiego Parku Krajobrazowego.
Zdjęcie Piotrka Fishera Rosińskiego...tak też bywało ;)
Pierwszy porządny podjazd pod górkę na której znajduje się dostrzegalnia, która akurat była zamknięta.
Przeprawa przez rzeczkę Świergotkę (było z tym trochę śmiechu i zabawy)
Zdjęcie wykonała Małgosia "Mirek z kolegą naprawia swój rower"
W tym dniu prześladował mnie mały pech, już na samym początku wycieczki wygięła mi się sprężynka w klockach tylnego hamulca i tarabaniła niemiłosiernie o tarczę. Na moje szczęście kolega z (przepraszam nie pamiętam imienia) niedawno miał podobną sytuację i przełożyliśmy klocki z przodu na tył, a z na przód poszły tylne bez sprężynki (trochę tarabaniły na bruku, ale dało się jechać). Najważniejsze, że tylne hamulce były sprawne, bo miejscami były naprawdę bardzo ostre zjazdy. Żeby było ciekawiej zepsuł mi się już dokumentnie mój stary Canon, a na końcu wycieczki rozładował mi się telefon, stąd mapka nie jest kompletna.
Aby nie było za lekko, organizatorzy urządzili również wspinaczkę (zdjęcie Małgosi).
A to cel naszej wspinaczki Głaz Roberta Keudlla
Dalsza część wycieczki prowadziła do pięknych punktów widokowych
Zdjęcie Piotrka Fishera Rosińskiego...nareszcie płasko ;)
Gdy w pewnym momencie rozpadało się na dobrze w te pędy udaliśmy się do małej knajpki w Zatoni Dolnej "Wiejski Kocur". Tam czekał na nas ciepły posiłek, który wcześniej zamówił dla nas Tomek z Wandą (naleśniki były przepyszne).
Dalsza trasa wiodła górzystymi ścieżkami "Doliny Miłości", w której miałem być przyjemność po raz pierwszy.
Umęczeni jak diabli, ale szczęśliwi w pokonaniu na rowerach takich przewyższeń :))))
Nie chce się wstawać, ale czas nagli.
Na wysokości miejscowości Grabowo padła mi jeszcze komórka i dlatego ślad jest nie kompletny. Na koniec tej opowieści muszę schylić się nisko i pokłonić naszym panią Małgosi "Rowerzystce", Hani "Pejo" i Wandzie, które dzielnie kręciły przez te "górki i dolinki"....jestem pewien, że niejeden młodzieniaszek by się poddał, a nasze panie walczyły zwycięsko do samego końca WIELKIE BRAWA DLA NICH.
.