Ostatni 3 tydzień urlopu mam nadzieję spędzić w siodełku, o ile oczywiście nasza kapryśna aura w tym roku pozwoli. Pierwszy tydzień był bardzo intensywnie chodzony w bieszczadzkim piekle...mówię piekle bo dosłownie i w przenośni temperatury w cieniu dochodziły do 37 stopni, i dla mnie człowieka przyzwyczajonego do temperatur bardziej umiarkowanych był to szok termiczny, ale i tak zakochałem się w tych "górkach" i na pewno nieraz tam jeszcze wrócę, bo dużo jeszcze pozostało do zwiedzenia i przechodzenia. Drugi tydzień był bardziej laytowy, choć również spędzony w biegu, a polegał na zwiedzaniu Wieliczki kochanego od dawna Krakowa, teściowej i Warszawy. Dzisiaj nie zrażony pochmurnym dniem (jak ja marzyłem o takim chmurkach wspinając się na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec) wyskoczyłem na swoją pętelkę do Koblentz tylko w krótkich spodenkach, i to było moją zgubą bo tyłek i nogi zmarzły mi okrutnie (jeszcze do tej pory nie mogę odtajać).
Boże, który to już raz było focone
Jezioro Haussee
W drodze pomiędzy Dorotheenwalde a Breitenstein wylała rzeka Randow i czeka nas przeprawa w pław
Tylko łabędzie mają radochę
I aby tradycji stało się zadoś "Grobowiec Rodziny Von Eickstedt".
Witam w klubie bieszczadników ja byłem w Cisnej 23.07-4.08 pogoda aż za dobrą cały czas 30 st i lepiej tam jest cudownie Halicz ,Rozsypaniec te połoniny byłem drugi raz z rzędu i jeszcze tam wrócę Bieszczady mają jedną wadę. ..są za daleko Ja wracałem przez Sandomierz teź bardzo przyjemne miasto
Witaj, Mirku, widzę, że deptaliśmy w Bieszczadach tymi samymi szlakami, tylko z przesunięciem o kilka dni. Za to ubiegły tydzień nie był już aż tak upalny, bo temperatura raczej nie przekraczała 30 stopni, więc dało się żyć. Szlak z Wołosatego na Tarnicę i dalej przez Halicz i Połoninę Bukowską też zrobiliśmy i to uciekając przed burzą, bo ciemne (i głośne!) chmurzyska kłębiły się wszędzie wokół, ale jakoś w końcu nas ominęły. Również wracaliśmy przez Kraków i Wieliczkę, gdzie mamy rodzinę - niestety na weekend pogoda się popsuła. Zazdroszczę jeszcze tygodnia urlopu i gratuluję fajnej wycieczki rowerowej. Mam nadzieję, że jak się ogarnę jakoś z terminowymi pracami, to też gdzieś jeszcze wyskoczę.
Brawo Mirku - oczywiście spodziewałem się Twego efektownego powrotu na rower, więc nie jest dla mnie zaskoczeniem Twoja wycieczka do Koblenz. Zacząłeś rewelacyjnie, moje uznanie.