Woldegk (do trzech razy sztuka)
Po dwóch nieudanych próbach zwiedzenia holenderskich wiatraków w miejscowości Woldegk, powiedziałem sobie że teraz nie odpuszczę nawet gdyby miało padać i wiać. Z samego rana wyruszyłem na szlak w kierunku Pasewalku z nadzieją że pogoda będzie fajna, dzień wcześniej sprawdziłem na Wetter.de i norweskim Yn.no i prognozy zachęcały bo miało być słonecznie, bynajmniej w okolicach Pasewalku i Woldegk, tylko u nas zapowiadano przelotne opady. Trasa zaczęła się z fajną pogodą nie pada, nie za gorąco tylko jechać....jednak mój błąd bo nie odtańczyłem taniec "Boga Słońca" i przed Mewegen dopadł mnie pierwszy deszcz, ale był cieplutki i nie za obfity (przycupnąłem trochę pod drzewem na 15 minut i przeczekałem). W Pasewalku słońce zagościło już na stałe i zaczęło dawać żaru i tak do samego Woldegk (42 stopnie w słońcu)
Krugsdorf-pole golfowe
Pasewalk (już pozostaje w oddali)
Z Pasewalku udałem się trasą Dornfelda, który w poprzednim roku jechał nią do Neubranderburga i dzięki niemu dowiedziałem się o wspomnianych wiatrakach w Woldegk. Od Pasewalku do Strasburga droga spokojna z małym natężeniem ruchu, ale wkurzająca była jezdnia, w której dziury uzupełniono świeżym asfaltem i obsypano gęsto miałkim żwirkiem, który sypał się na mnie z pod kół szybko przejeżdżających samochodów (najbardziej obrywały nogi bo jechałem w krótkich spodenkach i cholernie piekły).
Gros Luckow
Kościół w Wismar
Na mojej trasie był też Strasburg, który wielokrotnie był opisywany przez wielu bikerów z naszego forum. Miasto jak miasto na pewno rzuca się w oczy wieża ciśnień (chyba że się mylę) przerobiona na restauracje.
Strasburg (Uckermark)
Strasburg (Uckermark) wieża ciśnień
Gdy dojechałem do Woldegk słońce grzało niemiłosiernie, na termometrze w liczniku wskazywało 42 stopnie do tego parno i duszno.
Woldegk
Woldegk jest faktycznie miastem wiatraków, już na wjeździe do miasta stoi wielki holenderski wiatraczek.
Na ulicy Mühlendamm na wzgórzu znajduje się główny skansen z wiatrakami.
Po odpoczynku przyszedł czas powrotu bo na niebie w oddali zaczęły pojawiać się złowieszcze chmury. Do Pasewalku miałem wiatr w plecy, tak więc jechałem jak błyskawica. Dzisiaj miałem pobić swój rekord gdybym z Pasewalku udał się (jak zawsze wracam z tego miasta) na Viereck, ale oczywiście pogoda musiała się zepsuć i z Torgelow nadciągały bardzo czarne chmury i błyskawice tak więc musiałem kroczyć a raczej jechać poranną trasą. Dalsza trasa to ucieczka przed deszczem, który dopadł mnie w Blankensee na granicy (w deszczowni 30 minut przeczekałem nawałnicę). Dalej przez Bartoszewo i Tanowo powrót do domu.