Penkun
Niedziela, 30 czerwca 2013
· Komentarze(3)
Kategoria Wycieczki do Niemiec
Dzisiejsza wycieczka miała być do Penkun z "Młodymi" (syn i synowa), i miała w dalszym ciągu wdrażać ich do turystyki rowerowej, ale ze względu budowę tarasu w ich nowym domku grzecznie mi odmówili, mówiąc że już niedługo pojedziemy na jakąś dłuższą wycieczkę. Tak więc w drogę do Penkun wybrałem się sam dobrze znaną mi trasą: Police-Dobra-Lubieszyn-Neu Grambow-Schwenenz-Lebehn-Penkun
Lubieszyn granica państwa
...ja tam wolę swój
Dawno nie było u mnie zdjęć koni...koniki z Neu Grambow
Krótki odpoczynek w Lebehn
Krackow...taki nasz Kraków
Gdzieś tam przed Penkun
Penkun
Uliczki w Penkun
Ewangelicki kościół w Penkun
Ryneczek w Penkun
Przejeżdżając przez Penkun należy odwiedzić tamtejszy zamek. Historia tego miejsca sięga wczesnej epoki kamiennej. Natomiast pierwsze wzmianki o budowie zamku pochodzą z XII wieku, a pierwsze wzmianki o Penkun jako o mieście z 1269 roku. W XV wieku długotrwałe spory między Pomorzem I Brandenburgią załagodzone zostały pokojem w Prenzlau. Za zasługi dla pokoju Werner von Schulenburg otrzymał od księcia Bogusława X zamek, dziedziczne lenno Penkun i przynależne dobra. Jego wnuk rozbudował siedzibę rodu, ale w 1610 połowa zabudowań spłonęła. W 1615 całość sprzedano. Nowy właściciel Henning Von Osten zaczął odbudowywać zamek, ale był to okres wojny trzydziestoletniej, więc udało się odbudować go dopiero w 1652 roku. Wtedy zamek otrzymał dzisiejszą formę. Podobno przy budowie wzorowano się na założeniach architektonicznych Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie.
Odpoczynek nad jeziorem Schlosssee
Nieodłącznym elementem dzisiejszej wycieczki w kierunku Penkun był wiatr, bardzo silny wiatr, który wyjątkowo dzisiaj potrafił człowieka bardzo sponiewierać, ale w drodze powrotnej gdy myślałem że wyssał ze mnie wszystkie siły zaczął bardzo solidnie pomagać, i to do tego stopnia że na liczniku miałem przez dłuższy czas 38 km/h. Droga powrotna to standardowo Storkow ze swym poczciwym "Koźlakiem" przez "Czereśniowe" Bussow, i to dosłownie czereśniowe, bo tych owoców jest tam obecnie multum, chociaż tamtejsze owoce nie zasmakowały mi (wodniste i mało słodkie).
Ostatnie spojrzenie na cel wizyty
Młyn wiatrowy "Koźlak"
Powrót przebiegał dla mnie nową trasą, mianowicie "wygooglałem" sobie fajną drogę do Nadrensee wzdłuż autostrady A11 Szczecin-Berlin, naprawdę fajna asfaltowa dróżka, którą sporo sobie skracamy jadąc ze Storkow do Nadrensee.
Skrót Storkow-Nadrensee
Nadrensee
Droga z Nadrensee do Ladenthin nie była już tak lajtowa bo wiatr wiał raz z boku raz w gębę.
Z Ladenthin udałem się na granicę w kierunku Warnika, Będargowa, Warzemic i Rajkowa by udać się na Europejską zobaczyć jak postępują prace na wspomnianym wcześniej tarasie (przy okazji załapać się na super sernik mojej synowej, która co tydzień piecze pyszne smakowite rzeczy :)).
Ten kamyczek wszyscy już znają
Granica Ladenthin-Warnik
Gdzieś tam pod Będargowem
Droga Ostoja-Europejska
Gdyby nie ten paskudny wiatr, który ostatnio naprawdę już zaczyna wnerwiać (chociaż muszę przyznać że nieraz daje w plecy i można osiągnąć ładne wyniki na liczniku) to byłaby to fajna sielsko niedzielna wycieczka na "102km", a tak czuję się jak bym przejechał drugie tyle.