Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2015

Dystans całkowity:538.26 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:13:59
Średnia prędkość:23.75 km/h
Maksymalna prędkość:48.55 km/h
Liczba aktywności:18
Średnio na aktywność:29.90 km i 3h 29m
Więcej statystyk

Ueckermunde (Egessin)

Niedziela, 7 czerwca 2015 · Komentarze(10)



Po wczorajszych hucznych "Dniach Chemika i Polic" przyszedł czas wypocić co nieco, tym bardziej że pogoda idealna na rowerowe wycieczki. Tak jak już kiedyś wspominałem im piękniejsza pogoda, tym wiatr bardziej dokucza dlatego chowam się po lasach, by choć trochę się przednim schować. Traska do Ueckermunde bo myślałem, że spotkam tam grupę "Jewtiego" (niestety nie udało się).


Ścieżka Warsin-Bellin

Ueckermunde (port rybacki)

Ueckermunde (miejska plaża)


Ueckermunde (dziś idealna pogoda na żagle)

Tradycyjnie rynek w Ueckermunde

Odpoczynek  w Egessin

Kościół "Martina Luthera" w Egessin


Powrót przez Ahlbeck, Gegensee, Hintersee do domu bo słoneczko za bardzo zaczęło przygrzewać.

Wycieczka w Alpy (Streithofer)

Czwartek, 4 czerwca 2015 · Komentarze(5)

Dziś wolny dzionek, ale dyspensę dostałem tylko na 4 godziny (wyjazd do wnusia). Tak, i gdzie tu jechać na wspomniane 4 godzinki, ale, ale ostatnio przez przypadek obejrzałem film na Youtube o "Alpach Streithofer" nagrany przez jakiegoś bikera (chyba ze Szczecina), który się ostro zachwycał tym miejscem...tak więc "kumu w drogę, temu czas", a czas był wczesny bo 7:15 siedziałem już w siodle ubrany na letnio w krótkiej koszulce i spodenkach. Niestety poranki są jeszcze bardzo zimne i znowu "dupa" mi zmarzła. Trasa do Lubieszyna starą drogą ze skrótem i wyjazd z niego prosto na krzyżówce do Grambow i dalej do Lebehn.





Za Lebehn odbijamy w prawo w kierunku miejscowości Glasow, by po chwili zobaczyć znak kierujący nas (ponoć) w górzyste Alpy.

Alpen Streithofer








Góreczek po drodze trochę było, teren dobry do jazd MTB, w dodatku dobrze oznakowany i prowadzi nas jak po sznurku do wspomnianych Alp.

....ale to co zobaczyłem na miejscu, no powiedzmy nie zachwyca, a mówiąc dosadniej "dupy nie urywa". Ostatnie metry chcąc dojść do do celu musiałem pokonać w chaszczach i trawsku sięgającym po brodę (o jeździe nie było mowy).



Widoczki też nie powalały.


Cudów nie było, ale zawsze lepiej samemu sprawdzić...poza tym piękny dzień zrekompensował mi badziewne widoki. W dalszą drogę udałem się do Locknitz i dalej przez Glashutte i Dobieszczyn wróciłem do domu, by czym prędzej udać się na Europejską w odwiedziny do wnuka (tam też zaliczyłem 5km spacerek z wózkiem).

Retzin

Locknitz (tradycyjnie 1000-letni dąbczak).

J. Locknizersee

No i tradycyjna fota przy kocie w Locknitz

.
.