Po tygodniowym wiszeniu na drabinie jak przysłowiowa małpa przyszedł czas końca głównego remontu mieszkania i wreszcie mogłem dosiąść mojego rumaka (przez cały tydzień o niczym innym nie marzyłem). Dzisiaj jak chyba w całej Polsce lał się skwar z nieba i starczyło mi sił tylko na małą rundkę po lesie (remonty mieszkań totalnie wyniszczają organizm u facetów).
Coś mi się dzisiaj zbiesiła Strava i po półtora kilometrze musiałem ją zresetować.