Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:884.02 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:28:21
Średnia prędkość:22.48 km/h
Maksymalna prędkość:48.75 km/h
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:32.74 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Koblentz

Niedziela, 17 lipca 2016 · Komentarze(4)
Jak to mówi mój kolega z bloga "Leszczyk"..."tydzień w pracy minął jak z piczy strzelił" łącznie z wczorajszym dniem od rana do wieczora, tak że dzisiaj szybka przebieżka coby się trochę dotlenić przed następnym tygodniem harówy.

KOBLENTZ










.
 

Boitzenburg (wiatr, wiatr, i jeszcze raz wiatr)

Sobota, 9 lipca 2016 · Komentarze(11)
Wycieczkę zorganizował Jacek "Kajacek". W pierwotnym planie mieliśmy pociągiem udać się do Angermunde i później rowerami pokręcić w kierunku tamtejszych jezior, odwiedzić klasztor w Chorin i w drodze powrotnej zahaczyć o Prenzlau. Niestety część załogi się wycofała i zabrakło nam nam ludzi do biletu weekendowego, który wiadomo przy pięciu uczestnikach jest dużo tańszy, dlatego Jacek wymyślił nam zamek w Boitzenburgu, który chciałem już dawno odwiedzić, ale z noclegiem pod namiotem w drodze powrotnej w Prenzlau (nie wierzyłem w swoje siły, że można przekręcić ponad 180km). Rano skoro świt czekałem na kolegów jak zwykle na rondzie w Dobrej, i siedząc na przystanku miałem mieszane uczucia czy wycieczka się uda ponieważ na niebie kłębiły się czarne chmury wiatr stawał się coraz silniejszy, a co najgorsze wiał z kierunku w który mieliśmy podążać. O godzinie 7:00 pojawił się Jacek, Marian i Marek i tak w czwórkę ruszyliśmy w kierunku Locknitz. Z godziny na godzinę wiatr stawał się coraz mocniejszy, a najgorsze że wiał centralnie w pysk (pocieszała jedynie myśl, że w drodze powrotnej będzie sprzymierzeńcem). Mimo silnego wiatru i paru kropel deszczu na który się załapaliśmy jak się okazało dojeżdżając do Prenzlau czas mieliśmy wcale niezły.

Prenzlau






Ja, Marek i Jacek (Marian nie załapał na fotę)

A jednak się załapał...Marian

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w kierunku Boitzenburga po drogach dla mnie całkiem nieznanych. Pod Boitzenburgiem złapał nas deszcz, na szczęście niezbyt intensywny i po krótkiej przerwie zaraz po wjeździe do miasta Jacek zawiódł nas do tamtejszego marketu "EDEKA" celem uzupełnienia izotoników, które były tam w bardzo przystępnych cenach (0,65€). Po zakupach udaliśmy się na zwiedzanie miasta...

Boitzenenburg



Kościół w Boitzenburgu

...i zamku. Jest to jeden z największych zamków w regionie i czasami określany jest jako „Wschodni Neuschwanstein „. Przez całe stulecia była domem rodziny von Arnim. Kilka lat po zjednoczeniu Niemiec, został odrestaurowany i obecnie mieści się w nim hotel i centrum konferencyjne.


Mirek wjeżdża do zamku (zdjęcie Marka)




"Załoga G" przystępuje (zasłużenie) do degustacji izotoników





Po godzinnym odpoczynku na którym izotoniki rozeszły się lotem błyskawicy ruszyliśmy w drogę powrotną do Prenzlau, trochę inną trasą. Od tej pory wiatr był naszym sprzymierzeńcem i bez problemu osiągaliśmy prędkości powyżej 40km/h i to pod górkę. Gdy wróciliśmy do Prenzlau mieliśmy dwie opcje powrotu, albo jedziemy przez Pasewalk (aby nie wracać tą samą drogą), albo wracać tą samą drogą do Brussow. Zwyciężyła opcja powrotu tą samą drogą, ponieważ wiatr wiał idealnie w plecy, a jadąc do Pasewalku wiał by znowu w ryło (zdrowy rozsądek nakazywał jechać jednak po śladzie, ponieważ jadąc ciągle pod silny wiatr do Boizenburga siły nasze spadły niemal do zera). 


I znowu w Prenzlau


Mimo zmęczenia humory nadal dopisywały



Zdjęcia Marka Kosmali

I tak z wiatrem w plecy dojechaliśmy przez Brussow, Locknitz do zjazdu na Plowen, gdzie ja z Markiem odbiłem na wspomniane Plowen a Jacek z Marianem pognali do Lubieszyna a w Dobrej pożegnałem się z Markiem i samotnie wróciłem do Polic. Pod domem mój licznik wskazał mi przejechanych ponad 182km co daje mi najlepszy wynik przejechanych kilometrów w tym roku i przekroczyłem tym samym 4k w tym roku.

  
.


.
.