Jak w tytule...przedobiedni spontan na czas (trochę się poprawiłem z czasem, ale gdzie mi do chłopaków, którzy mają na takiej odległości ponad 30, ale fakt jest taki że prawie połowa drogi do kamienny szuter po którym nie da się jechać więcej niż 26)
WYDŁUŻONA...ponieważ rano wybierałam się do Altwarp, ale za Trzeszczynem zawrócił mnie deszcz, którego "Meteo" na dzisiaj nie zapowiadało (paskudny ten czerwiec), dlatego taka szybka poobiednia pętelka Gunica. Szybka to trochę na wyrost ponieważ ostatnio trochę opadłem z sił za sprawą 12-to godzinnej, bez weekendowej ostrej tyrki w pracy.
Endomondo dzisiaj znowu wariował i po zatrzymaniu liczy czas (zaniżając przez to średnią)...dobrze że w porę zauważyłem (dlatego dane z licznika...dużo się nie różnią, ale......;).
I powrócił syn marnotrawny z dalekiej podróży, zwanej chorobą...tak, tak trzeba mieć cholernego pecha, aby w przeciągu pół roku załapać się dwa razy na zapalenie płuc. Dzisiejsza wycieczka to taki sprawdzian siebie samego, czy jest we mnie jeszcze trochę kondychy po tych 2 tygodniach niebytu na forum, oraz pierwszy test mojego nowego telefonu z zabawką zwaną Endomondo, której to uczę się obsługiwać i dlatego muszę stwierdzić że po pokonaniu 40 km odległości z licznika i Endomondo pokrywają się w 100 %, z kolei czas prawdopodobnie też by się zgadzał, ale nie zauważyłem że na postojach też go zliczał i zaniżył mi średnią (dopiero po treningu w domu w ustawieniach znalazłem, że można ustawić aby po zatrzymaniu tego nie robił)
Trochę fotek nowym telefonem
Reasumując kondycha jeszcze pozostała, dobrze że przyszły ciepłe dni i niema rano przymrozków bo ja jestem "ranny ptaszek" i lubię bardzo wcześnie wyjeżdżać na swoje wycieczki.
Dzisiaj pogoda dalej "przyjazna rowerzystom", poza małym ale...wiatr dzisiaj zwariował i dmuchał raz z północy, raz z zachodu. Dzisiaj dalsze szlifowanie formy, średnia była by dużo lepsza gdyby nie "Droga 27", na której jazda obecnie to wielka masakra (panowie leśnicy dzisiaj, albo wczoraj zasypując dziury na niej, rozsypali tłuczeń i porozwalali go bez ładu i składu). Tak że szybka jazda skończy się podbiciem koła na takich kamieniach i wylądowaniem w rowie (o mały włos moja jazda tak by się skończyła)
Dzisiaj coniedzielna "Pętla Gunica" na którą namówiłem kolegę z pracy, a który to od pięciu lat...przepraszam wczoraj przekręcił 25 kilometrów niesiedział w siodle. Marcin wielkie dzięki za towarzystwo i wytrwałość (do następnej niedzieli).
Jak co niedzielę mam możliwość na 2 godzinne kółeczko, by później spędzić czas z rodziną (Te kółko chyba nazwę sobie jako "Pętla Gunicka" i wpiszę do kalendarza treningowego). Trasa
Zdjęcia niestety z komórki
Gładki jak asfalt
Warunki do jazdy na drogach 36 i 27 super (można poszaleć z prędkościami) . .
Korzystając z dwu godzinnej "dyspensy" jaką dała mi małżonka, wybrałem się na wczorajszy nowo poznany szlak szutrowy (poznany dzięki Krzyśkowi "Monterowi"). Drogę tą mijałem wielokrotnie i parę razy korciło mnie w nią skręcić, ale zawsze było jakieś ale. "Szuterek" zaczyna się za mostkiem na Gunicy jadąc w stronę Świdwia a kończy na pierwszym zakręcie po długiej prostej zaczynającej się również za mostem na Gunicy jadąc w stronę Dobieszczyna (Boże daj nam więcej takich dróg szutrowych w naszych lasach).
Gunica o poranku
Jak widać miał tu miejsce już pierwszy wypadek (jak myślę, był to kierujący quadem)
Czyż to nie piękna i malownicza droga
Wracając z wczorajszej wycieczki chciałem zaproponować powrót przez Nową Jasienicę i drogę 27, ale usłyszałem że jest nie za bardzo przejezdna, dlatego gdy nowy szuter się skończył wybrałem się na drogę 27 do Turznicy, Jasienicy i korzystając że jeszcze pozostało mi trochę czasu przez Wieńkowo, Tatynię, Tanowo powrócić na łono rodzinne.
Turznica
Jak widać droga 27 jest w pełni przejezdna i również jadąc nią mamy tu ciszę i spokój. . .