Alwarp

Sobota, 11 kwietnia 2015 · Komentarze(10)

W zadanej sobie "pokucie" brakowało mi trasy, która wynosiłaby tak niemniej nie więcej tylko 100km (więcej będzie jak odzyskam formę), dlatego też po sprawdzeniu gdzie zdobędę wspomniane pokutne 100km wybrałem Altwarp (w tym roku jeszcze w nim nie byłem). Wszystko byłoby fajnie, ponieważ pogoda zapowiadała się iście letnia, gdyby nie mały pech, który mnie dzisiaj prześladował. Zacznę że Endo-srędo znowu zawiodło (zauważyłem, że gdy w ogóle nie korzystam telefonu to jakoś ciągnie, ale gdy ktoś mi zadzwoni lub robię zdjęcia to się ten popaprany program sam wyłącza), dlatego też usunąłem to badziewie z telefonu i będę korzystał z dobrodziejstw "STRAVY", która to nigdy mnie nie zawiodła (ostatnio włączałem Endo i Stravę, ale szybko zżerało baterię i niepotrzebnie wróciłem do Endo).. W Hintersee przyłączyłem się do grupy jadącej ze Szczecina, a która to planowała w dwa dni objechać Zalew Szczeciński. Myślałem że to mały rekonesans przed zapowiadanym na 9 maja głównym objeździe zalewu z klubem Gryfusa, ale okazało się że oni nie będą uczestniczyć, ponieważ wolą bardziej kameralną grupą przemierzyć tę trasę (no tak z Gryfusem ma jechać aż 200 luda...sam się zastanawiam czy się nie wycofać...będzie za duży tłok).


Tutaj się do nich dołączyłem

Oni pojechali do Rieth a ja się odłączyłem i przez Alhbeck pojechałem do Luckow.

Altwarp



 




Nie spodziewałem się takiego tłumu ludzi w Alwarp, ludziska rzucili się na jedyny czynny lokal serwujący między innymi "Fiszbułę" (mój lokal w którym raczę się tym specjałem miał być otwarty dopiero o 11 a ja byłem o 10:15...za dużo czekania). Droga powrotna jak zwykle przebiegła starym kamienistym traktem do Warsin (masakra z roku na rok coraz gorzej się tam jedzie przez roboty leśne)

nie omieszkałem odwiedzić tego cmentarzyka (chociaż ostatnio ten naród źle nam się kojarzy)

W pewnym momencie zrobiło się tak gorąco, że musiałem się przebrać w krótką koszulkę i spodenki, zaglądam do plecaka pewny że  zabrałem a tu zonk, jak się później okazało zostały na fotelu w domu...jak pech to pech.


Przejeżdżając przez Stiege sprawdziłem czy czynna jest następna "Fischbulandia", w której to serwują między innymi "Rzygi drwala"...niestety zamknięta na głucho. Wracając szutrówą przez Hintersee dopada mnie następny pech, a mianowicie słyszę jak powoli syczy powietrze z przedniego koła...no nic jak pech to pech, udało mi się dojechać do Krzyża Barnima tam na stole przy drodze wymieniam dętkę i żeby nie było za lekko bo przecież trasa miała być pokutną za zbyt dużą ilość wypitych w święta "izotoników" z wiatrem w pysk wracam do Polic.

Komentarze (10)

Mireczku coś Cię ostatnio te dziurawe dętki prześladują :)

Trendix 17:10 poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Z pewnością otrzymałeś Mirku już pełne rozgrzeszenie, bo "grzechy" odpokutowałeś. Barwnie opisałeś swą wycieczkę, czyta się z przyjemnością. W Altwarp byłem tydzień temu ale z dojazdem z innej strony.

jotwu 04:48 niedziela, 12 kwietnia 2015

Czasem pech nie odpuszcza, ale ładnie dziś dorzuciłeś do pieca, stówa to nie przelewki, gratulacje :-)

leszczyk 19:23 sobota, 11 kwietnia 2015

Pokuta odbyta, masz rozgrzeszenie ;)
Grupę "kameralną" doszliśmy za Loepoldshagen :)

lenek1971 19:05 sobota, 11 kwietnia 2015

No tak , jedni grzeszą i pokutę odprawiają , a inni nie grzeszyli i nie pojechali na fajną wycieczkę.

siwobrody 18:06 sobota, 11 kwietnia 2015

Gdybym miał wolne też bym setkę w taką pogodę walnął.

strus 16:52 sobota, 11 kwietnia 2015
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa obiep

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]