Penkun
Niedziela, 18 czerwca 2017
· Komentarze(8)
Kategoria Wycieczki do Niemiec
Jak to mówią "na kaca najlepsza praca", i też tak zrobiłem po wczorajszym rodzinnym spotkaniu na grillu. Po wczorajszych opadach dzisiaj grzechem byłoby siedzieć w domu i nie zaliczyć jakieś pętelki. Z mojej strony padło na Penkun, ponieważ w tym roku tam jeszcze nie zawitałem, a miejsce to ma swój niepodważalny klimat i urok. Jadąc w kierunku Penkun w pewnym momencie pojawił się ON, czyli pan Wmordęwind, który od razu powiedział mi, że lekko nie będzie i wczorajsze biesiadowanie wyjdzie mi bokiem. Faktycznie tak było szczególnie na hopkach pomiędzy Schwennenez a Krackow-em (na szczęście przytuliłem się do jakiegoś leciwego "szosona" i było dużo lepiej. Gdy wyjeżdżałem z Penkun w kierunku Wollin-a myślę sobie teraz będzie lżej wiaterek będzie w plecki, a tu dosłownie na moich oczach wiatr zmienił kierunek i patrząc na wiatraki te zaczęły się okręcać i znowu wiatr w ryło, tym samym moje wczorajsze procenty straciłem bezpowrotnie. Ogólnie rzecz ujmując nie było tak źle (trochę się droczę) pogoda wyśmienita, na trasie mnóstwo bikerów i znowu wpadło parę kilometrów (w tym roku ciężko mi idzie z ich wykręceniem).
Moja trasa
Ja również to cudo uwieczniłem
Na trasie w kierunku Lebehn
Kościółek w Begemuhl
Wszechobecne niemieckie wiatraki (swoją drogą dobrze pokazują skąd wieje wiatr)
Kościół w Wollschow
Za Locknitz miałem odbić w kierunku Boock, ale szkoda mi było tak fajnego dzionka i pojechałem w kierunku Hintersee, by stamtąd tradycyjnie wrócić do domku.
.
Moja trasa
Ja również to cudo uwieczniłem
Na trasie w kierunku Lebehn
Penkun
...i tradycyjnie te same ujęciaKościółek w Begemuhl
Wszechobecne niemieckie wiatraki (swoją drogą dobrze pokazują skąd wieje wiatr)
Kościół w Wollschow
Locknitz
Za Locknitz miałem odbić w kierunku Boock, ale szkoda mi było tak fajnego dzionka i pojechałem w kierunku Hintersee, by stamtąd tradycyjnie wrócić do domku.
.