Dolina Dolnej Odry z RS i nie tylko
Wycieczka zorganizowana została przez Jacka vel Jaszek z RS, która miała prowadzić przez częściowo mi znane i nieznane tereny Doliny Dolnej Odry. Na miejscu zbiórki przy jeziorku Słoneczne pojawiło się osiem osób Jarek "Gadzik", Paweł "Misiacz" z małżonką Basią "Misiaczową", organizator wycieczki Jacek "Jaszek" również z małżonką Beatą, Piotrek "Bronik", a na trasie w Warzymicach dołączyła do nas Małgosia. Po drodze a mianowicie dokładnie na samej granicy Warnik-Ladenthin miał miejsce wypadek, który opóźnił naszą wycieczkę, mianowicie młoda dziewczyna jadąca z górki na łyżworolkach, notabene bez kasku i ochraniaczy straciła równowagę i wywracając się na asfalcie dotkliwie rozbiła sobie głowę. Po udzieleniu jej pierwszej pomocy, wezwaliśmy karetkę pogotowia. Do czasu jej przyjazdu dziewczyna była przez nas monitorowa ponieważ rana głowy była bardzo dotkliwa. Po odjechaniu karetki dalsza trasa przebiegała już bez problemów, słońce lekko przymglone, bardzo cieplutki wiaterek pognał nas do Mescherin, w którym dołączyć do nas miała druga ekipa (znajomi Jacka i Beaty).
Znajomy kamień w Ladenthin
14 osobowa ekipa wyrusza w Dolinę Dolnej Odry
Malowniczą ścieżką rowerową, która biegnie wzdłuż Odry ruszyliśmy z Mescherin do Gartz. Zrobiło się bardzo duszno i tym samym częste postoje na uzupełnienie płynów.
Gartz
Dzisiaj ze względu na wspaniałą pogodę na ścieżce rowerowej biegnącej po wale powodziowym z Gartz do Schwedt można było zauważyć bardzo wzmożony ruch rowerowy i na łyżworolkach (dosłownie jak na Bramie Portowej w szczycie). Nasza pętla miała się rozpocząć z mostu w Teerofenbrucke i biegnąć wzdłuż kanałów Holzgrube, Welse i Zachodniej Odry i na wysokości Widuchowej samej Odry z dojazdem do Schwedt.
Początek pętli na moście w Teerofenbrucke
Po drodze można było spotkać wiele urządzeń hydrotechnicznych
Nawet mieliśmy przeprawy w wpław
W oddali Widuchowa
Chłopaki sprawdzają mapy
Trasa dla ludzi ceniących sobie spokój i ciszę jest idealna, po drodze natknęliśmy się na masę podgryzionych drzew przez bobry, czyli jest to miejsce obfitujące nie tylko w wiele gatunków ptactwa ale i tych zwierząt.
Droga powrotna biegła ścieżką rowerową ze Schwedt (do którego nie było czasu wjeżdżać) do początku naszej pętli na moście w Teerofenbrucke i wcześniej opisywaną trasą do Mescherin, gdzie znajomi Jacka pozostawili samochody.
Ścieżka Schwedt-Gartz
Po zapakowaniu rowerów na samochody nasza ekipa zmniejszyła się do ośmiu osób i pognała przez Staffelde, Neurochlitz do Rosówka, w którym na stacji CPN uzupełniliśmy płyny (ze względu na panujący gorąc dojechaliśmy ledwo na oparach). Od Kołbaskowa to już samotna jazda z Małgosią, gdzie minęła nas Tunia witająca nas klaksonem w swoim samochodzie. W Przecławiu pożegnałem się z Małgosią i samotnie przez Warzymice, Rajkowo, Ostoję, Szczecin, Tanowo (przez Siedlice się nie odważyłem, wiadomo czekał by mnie duży podjazd pod górę w Leśnie Górnym a byłem już trochę zmęczony) dojechałem do Polic bijąc następny swój rekord życiowy 161,54 km, a pojutrze Prenzlau :)