Boitzenburg (wiatr, wiatr, i jeszcze raz wiatr)

Sobota, 9 lipca 2016 · Komentarze(11)
Wycieczkę zorganizował Jacek "Kajacek". W pierwotnym planie mieliśmy pociągiem udać się do Angermunde i później rowerami pokręcić w kierunku tamtejszych jezior, odwiedzić klasztor w Chorin i w drodze powrotnej zahaczyć o Prenzlau. Niestety część załogi się wycofała i zabrakło nam nam ludzi do biletu weekendowego, który wiadomo przy pięciu uczestnikach jest dużo tańszy, dlatego Jacek wymyślił nam zamek w Boitzenburgu, który chciałem już dawno odwiedzić, ale z noclegiem pod namiotem w drodze powrotnej w Prenzlau (nie wierzyłem w swoje siły, że można przekręcić ponad 180km). Rano skoro świt czekałem na kolegów jak zwykle na rondzie w Dobrej, i siedząc na przystanku miałem mieszane uczucia czy wycieczka się uda ponieważ na niebie kłębiły się czarne chmury wiatr stawał się coraz silniejszy, a co najgorsze wiał z kierunku w który mieliśmy podążać. O godzinie 7:00 pojawił się Jacek, Marian i Marek i tak w czwórkę ruszyliśmy w kierunku Locknitz. Z godziny na godzinę wiatr stawał się coraz mocniejszy, a najgorsze że wiał centralnie w pysk (pocieszała jedynie myśl, że w drodze powrotnej będzie sprzymierzeńcem). Mimo silnego wiatru i paru kropel deszczu na który się załapaliśmy jak się okazało dojeżdżając do Prenzlau czas mieliśmy wcale niezły.

Prenzlau






Ja, Marek i Jacek (Marian nie załapał na fotę)

A jednak się załapał...Marian

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy w kierunku Boitzenburga po drogach dla mnie całkiem nieznanych. Pod Boitzenburgiem złapał nas deszcz, na szczęście niezbyt intensywny i po krótkiej przerwie zaraz po wjeździe do miasta Jacek zawiódł nas do tamtejszego marketu "EDEKA" celem uzupełnienia izotoników, które były tam w bardzo przystępnych cenach (0,65€). Po zakupach udaliśmy się na zwiedzanie miasta...

Boitzenenburg



Kościół w Boitzenburgu

...i zamku. Jest to jeden z największych zamków w regionie i czasami określany jest jako „Wschodni Neuschwanstein „. Przez całe stulecia była domem rodziny von Arnim. Kilka lat po zjednoczeniu Niemiec, został odrestaurowany i obecnie mieści się w nim hotel i centrum konferencyjne.


Mirek wjeżdża do zamku (zdjęcie Marka)




"Załoga G" przystępuje (zasłużenie) do degustacji izotoników





Po godzinnym odpoczynku na którym izotoniki rozeszły się lotem błyskawicy ruszyliśmy w drogę powrotną do Prenzlau, trochę inną trasą. Od tej pory wiatr był naszym sprzymierzeńcem i bez problemu osiągaliśmy prędkości powyżej 40km/h i to pod górkę. Gdy wróciliśmy do Prenzlau mieliśmy dwie opcje powrotu, albo jedziemy przez Pasewalk (aby nie wracać tą samą drogą), albo wracać tą samą drogą do Brussow. Zwyciężyła opcja powrotu tą samą drogą, ponieważ wiatr wiał idealnie w plecy, a jadąc do Pasewalku wiał by znowu w ryło (zdrowy rozsądek nakazywał jechać jednak po śladzie, ponieważ jadąc ciągle pod silny wiatr do Boizenburga siły nasze spadły niemal do zera). 


I znowu w Prenzlau


Mimo zmęczenia humory nadal dopisywały



Zdjęcia Marka Kosmali

I tak z wiatrem w plecy dojechaliśmy przez Brussow, Locknitz do zjazdu na Plowen, gdzie ja z Markiem odbiłem na wspomniane Plowen a Jacek z Marianem pognali do Lubieszyna a w Dobrej pożegnałem się z Markiem i samotnie wróciłem do Polic. Pod domem mój licznik wskazał mi przejechanych ponad 182km co daje mi najlepszy wynik przejechanych kilometrów w tym roku i przekroczyłem tym samym 4k w tym roku.

  
.


.
.

2xWarpno

Niedziela, 3 lipca 2016 · Komentarze(7)
Po wczorajszej nieudanej wycieczce dzisiaj pogoda zapowiadała się nieźle, a więc można dalej pokręcić. Przed wyjazdem zastanawiałem się gdzie pojechać, a w głowie pomysłów brak szczerze mówiąc to mam parę, ale te będę realizować na urlopie (pożyjemy zobaczymy). Dzisiaj padło na dwa Warpna, czyli Altwarp i Nowe Warpno (no cóż, trasy oklepane na maxa), poza tym chciałem przewietrzyć trochę umysł i dupsko, ponieważ od miesiąca mam taki zapieprz w pracy ze względu na coroczne prace inwestycyjno-modernizacyjne, tak więc przychodząc z pracy nie mam siły wykręcić parę kilosów (jak na złość wspomniane prace zawsze wypadają latem). 



W drodze do Altwarp (plaża w Vogelsang Warsin...zapomniałem kąpielówek, a woda cieplutka jak marzenie)

Altwarp


Nowe Warpno widziane z Altwarp




Stara droga brukowa z Altwarp do Warsin

Rieth


Byłbym chyba chory gdybym tego nie zaliczył :)))




Przystań w Rieth


No i wjeżdżamy do Polski

Nowe Warpno





Altwarp widziane z Nowego Warpna

Wyjeżdżając z Nowego Warpna nagle zerwał się bardzo porywisty wiatr a na niebie z zachodu zbliżały się czarne chmury, które nie wróżyły nic dobrego (pomny wczorajszego dnia zabrałem na szczęście kurtkę przeciw deszczową). Wiatr był tak silny, że mimo usilnych moich prób kręcenia rower stał w miejscu. Na szczęście gdy wyjechałem z Karczna i znalazłem się okryty lasem zacząłem ścigać się z deszczem (w ostatnim momencie znalazłem wiatkę przeciw deszczową niedaleko Dobieszczyna i tam przeczekałem krótką ulewę).

.

Rothenklempenow (zmokłem do suchej nitki)

Sobota, 2 lipca 2016 · Komentarze(2)


Miało być Locknitz, ale dojeżdżając do Rothenklempenow zauważyłem w oddali zbierające się ciemne chmury, dlatego odbiłem w kierunku Glashutte myśląc w duchu że ulewa mnie ominie. Niestety wyjeżdżając z Grunhof dopadła mnie nawałnica deszczowa, cholera lało jak z cebra a tu na złość nie było gdzie się schować, dodatkowo nie zabrałem kurtki przeciwdeszczowej. I tak przemoczony do suchej nitki odechciało mi się jakiekolwiek jazdy dalej i wróciłem do domu (dzisiaj ze stajni wyciągłem mojego muła coby go trochę dotlenić).