Dzisiejszą trasę zaplanowałem inną, ale jak to z planowaniem wychodzi to każdy chyba wie. Na mojej drodze stanęły dzisiaj dwa żywioły, po pierwsze strrraszny wiatr (Wmordewind ostatnio mnie nielubi), oraz wylana rzeczka "Randow" za miejscowością Dorotheenwalde, która zablokowała mi drogę do Krugsdorf. Gdy po trzech dniach ulewy wreszcie wyszło słońce zapragnąłem jechać gdzieś dalej i padło na Prenzlau (miasta w którym obok Pasewalku robiłem kiedyś zakupy razem z rodzicami za czasów NRD). Wiatr to jeszcze bym przebolał, chociaż dzisiaj był bardzo silny, ale gdy dojechałem do rzeczki "Randow" to mnie zamurowało, po drugiej stronie mostu jak okiem sięgnąć pełno wody, myślę sobie że ściągnę buty i jakoś przejdę lub przeniosę na plecach rower, ale gdy zobaczyłem VW Transportera, który próbował przejechać i dokąd mu sięgała woda, zrezygnowałem (VW też zrezygnował) i wróciłem do Rothenklempenow, skąd udałem się do Locknitz.
Mewegen (dorosłe już bociany, które niedługo nas opuszczą)
Rothenklempenow (tradycyjnie, ale z innym rowerkiem :)
Wylana rzeczka "Randow", która stanęła mi na drodze do Prenzlau
W Locknitz odwiedziłem wieżę zamkową, którą jakoś pomijałem w poprzednich wycieczkach i udałem się do Pasewalku.
Wieża Zamkowa w Locknitz
Rossow (tamtejszy kościół)
Gdy dojeżdżałem do Pasewalku wiatr był nie do zniesienia,do tego jeszcze zimny (w łydkach poczułem że mnie łapią skurcze) i tego powodu zdałem sobie sprawę że z Prenzlau będą nici. Zwiedziłem za to sobie miasto (chciałem zjeść Misiaczowego KEBABA, ale było zamknięte)
Tradycyjnie już katedra w Pasewalku
"Misiaczowy" Kebab (który to już KEBAB z koleji)
Uliczki w Pasewalku
Z Pasewalku udałem się znaną mi już trasą do Viereck-Uhlenkrug-Riesenbruck-Marienthal (przez które przepływa też rzeczka Randow i modliłem się żeby tutaj też nie wylała)-Borken z którego udałem się do Glashutte, a nie jak poprzednio do Grunhof i Pampow, aby przez Świdwie dojechać do Tanowa (po ostatnich deszczach dopiero muszą tam być błotne kałuże, dlatego też zrezygnowałem dzisiaj jazdę przez Stare Leśno z Polic do Bartoszewa).
Popas w Glashutte
Z Glashutte super ścieżką dojechałem do Hintersee, skąd skręciłem na Dobieszyn, Tanowo i żeby przekroczyć magiczne 120 km przejechałem się po Policach.
Tradycyjnie granica w Hintersee-Dobieszczyn.
Ogólnie wycieczka udana, rower sprawuje się znakomicie (cóż za prędkości można na nim uzyskać), ale w tym roku pogoda trochę nie dopisuje nam rowerzystom, albo silne wiatry, albo deszcze nam padają, ktoś powie Ocieplenie Klimatu chyba mamy (może coś w tym jest).
Komentarze (17)
I znów pozytywne zmiany w temacie nadchodzących świąt :)
A ja myślę, że właśnie jakaś mała chorągiewka byłby bardziej widoczna. I okazałoby się, że TYLE bikestatowiczów wszędzie się kręci po drogach i bezdrożach ;)
Ja mam rower oklejony Bikestatsowymi naklejkami, ale w czasie mijanki ciężko to zauważyć. Te pozdrowienia w Niemczech są w ogóle zabawne - ja z tego powodu zacząłem pozdrawiać gestem, bo co powiem "cześć" to słyszę "hallo", a jak powiem "hallo" to słyszę "cześć".
a wylana woda , chociaż sprawdziłeś czy ciepła? może warto było spróbować ? :))) a udało Ci się chociaż kawałek z wiatrem ?....bo taki dystans tylko pod wiatr byłby straszny ! :)))
Byłem pewny, że z czymś imponującym wyskoczysz, no i stało się. Piękna wycieczka z przygodami przyznam, że zaskakującymi, ładny opis i urocze zdjęcia. Jeśli faktycznie jest taka duża różnica w jeździe na nowym rowerze, to warto się zastanowić nad kupnem nowego - to uwaga do mnie. Mnie wiatr odebrał ochotę na jazdę poza granice Polski ale Ty byłeś dzielny, stąd mój podziw.