Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:892.52 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:30:57
Średnia prędkość:21.29 km/h
Liczba aktywności:24
Średnio na aktywność:37.19 km i 6h 11m
Więcej statystyk

INA, Goleniów, Wielgowo

Niedziela, 17 czerwca 2012 · Komentarze(5)



Nie będę ukrywał że trasą zasugerowałem się dzięki wpisom Małgosi "Rowerzystki" i Jacka "Jaszek", którzy tą malowniczą rzeczkę Inę już odwiedzili. Następnym powodem do odwiedzenia tej rzeczki jest lipcowy spływ kajakowy organizowany przez firmę mojego syna, i do którego mnie bardzo namawia. Tak więc wybrałem się w tą trasę aby też między innymi trochę odreagować wczorajszy mecz (wiadomo o jaki chodzi :(). Trasa prowadziła tradycyjnie przez Skolwin, Stołczyn, Gocław, przez które dzisiaj strach było jechać ze względu na potłuczone butelki, a które zalegały na całej szerokości ulicy...prawdopodobnie tym rozbijaniem szkła zawiedzeni kibice po wczorajszym meczu chcieli trochę upuścić emocjom (to ich oczywiście nie tłumaczy).

Trasa: Police-Skolwin-Stołczyn-Gocław-Szczecin-Dąbie-Załom-Pucice-Czarna Łąka-Lubczyna-Borzysławiec-Komarowo-Most na Inie




Lubczyna z fajną plażą

Dźwig stoczniowy widziany z drugiej strony J.Dąbskiego

Z Lubczyny jadąc trasą Małgosi i Jacka dojechałem do miejscowości Borzysławiec w którym skończył się asfalt a dalsza trasa wiodła polnymi drogami do miejscowości Komarowo z której po rozwalonych płytach betonowych (niektóre faktycznie stały prawie pionowo) dojechałem do pierwszego celu podróży, mianowicie rzeczki Iny, która już nie wygląda tak groźnie jak na zdjęciach Małgosi.


Kościół w Borzysławiu

Ina







Ina

Następnym celem miał być Goleniów, w którym nie byłem od 20 lat (czas to naprawić). Goleniów mówiąc szczerze niczym mnie zadziwił ani się nie zmienił, poza tym całe rozkopane przez roboty drogowe.

Goleniów






Goleniów

Dalsza trasa to małe wioski Bolechowo, Tarnowiec, Przemocze, Sowno.




OSP Przemocze

W Sownie skręciłem w leśny szuter, którym nie za bardzo dobrze mi się jechało ze względu na duży tłuczeń, którym cała droga została osypana. Gdyby nie owe kamienie droga była by super bo biegnie przez malowniczy las aż do Wielgowa.


Sowno-Wielgowo

W Wielgowie skręciłem na obiadek do rodziców, którzy jak zwykle zdziwieni że można rowerem pokonywać takie odległości. Po sutym obiadku i wypiciu napoju "izotonicznego" czas na dalszą trasę, gdzie ulicą Tczewską dojechałem do Dąbia, następnie chciałem zobaczyć Szczecińską Strefę Kibica i przez Jasne Błonia, Pilchowo, Tanowo (uwielbiam tamtejszą ścieżkę rowerową, bo ile razy nią jadę zawsze mam wiatr w plecy :)) i Polic.


Szczecin Strefa Kibica

Jasne Błonia

Super wycieczka, tylko dzisiaj wiatr chyba oszalał, wyjątkowo był upierdliwy a poza tym Ina wygląda na malowniczą rzekę, więc może się skuszę na ten spływ.

Tour De Natur 2012 (Criewen)

Niedziela, 10 czerwca 2012 · Komentarze(9)



Dzisiejszy wpis jest spóźniony z powodu długiej trasy, zniknął mi długo pisany wpis (tak to jest jak się go nie zapisze w pamięci) oraz niewyleczonego przeziębienia, które spowodowało że musiałem wziąć garść tabletek i po kąpieli wskoczyć do łóżka doleczyć choróbsko. Wycieczka została zorganizowana przez Rowerowy Szczecin na zaproszenie Oder-Center Schwedt w malowniczo położonej miejscowości Criewen w przepięknym kompleksie pałacowym, w którym znajduje się Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Na spotkanie grupy RS wybrałem przejście graniczne w Rosówku na którym stawiłem się z 40 minutowym wyprzedzeniem. Po 10 minutach oczekiwania dojechała do mnie z Kołbaskowa nasza koleżanka Tunia, która rzuciła propozycję dalszej jazdy do Gartz i tam oczekiwanie na pozostałych.


W oczekiwaniu na RS, mała sesja zdjęciowa
Po paru minutach dojechał do nas WIELKI peleton pod dowództwem Tomka i Wandy na ich pięknym tandemie.





Bardzo krótki odpoczynek i ruszamy dalej przepiękną ścieżką po wale przeciwpowodziowym wielokrotnie już przeze mnie opisywaną do Friedrichsthal, gdzie zrobiliśmy dłuższy odpoczynek



Friedrichsthal

Do Schwedt na miejsce zbiórki na tyłach parkingu "Oder-Center" dojechaliśmy o godzinie dziesiątej przywitani burzą oklasków ze strony niemieckich rowerzystów, których było dosłownie mnóstwo. Po wykupieniu bonu za 2 "ojro", który upoważniał do wzięcia udziału w losowaniu głównej nagrody jaką miał być rower oraz małego poczęstunku udaliśmy się pod eskortą tamtejszej policji do wspomnianego zespołu pałacowego w Criewen.




Schwedt Oder-Center....widać że wyróżniamy się z tłumu

Po przybyciu do Criewen wjechaliśmy do kompleksu pałacowego z przepięknym parkiem Doliny Dolnej Odry w którym ustawione zostały stoły przy których raczyliśmy się niedoprawionym Spaghettim (grochówki nie jadłem).




Wycieczka ta pozwoliła mi poznać w realu moją wirtualną koleżankę Tereskę "Mimoza15", którą jeszcze raz serdecznie pozdrawiam :)


Tunia i Tereska


Tunia "Artystyczna Dusza" widzi to co można przenieść później na płótno


Polak jak poje to musi poleżeć


Oj musi poleżeć


A co niektórzy poszli się przejść i podziwiać przepiękny park

Wspólna fota


Przypałacowy kościółek

Podczas gdy my leniuchowaliśmy na trawie w tym samym czasie na dziedzińcu pałacu trwało przedstawienie dla dzieci "Pipi Lansztrung".



"Yogi" stwierdził że koniec leniuchowania i zaprosił RS na wspólne pamiątkowe zdjęcie.



Wspólna fota i Ci co ją zrobili

W poszukiwaniu WC odkryliśmy muzeum Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, a tam furorę zrobiło stoisko z "Greenboxem" w którym to można było sobie polatać drewnianą gęsią na tle Doliny Dolnej Odry.



Ania "vonzan" była pierwszym oblatywaczem

Biedna gęś musiała zaliczyć całe "RS"







W muzeum tym znajdują wypchane zwierzęta i ptaki oraz potężne akwaria w których pływają lokalne gatunki ryb.





Po losowaniu głównej nagrody (oczywiście mi ona nieprzypadła) ruszyliśmy w drogę powrotną do Gartz, w którym to część grupy się odłączyła i pojechała w kierunku Salvey Mühle a my do Mescherin, Staffelde, Kołbaskowo, Przecławia, Europejską (na której umówiłem się z synem w jego nowym mieszkaniu, ale oczywiście czekał tylko do 17 i wrócił do Polic) wróciłem do domu pobijając mało, bo mało ale następny rekord przejechanych kilometrów.