Pomysłów na wycieczki ciągle brak, tym bardziej że dni coraz krótsze i deszczowe. Korzystając z dzisiejszego słonecznego dnia moja wycieczka miała być taką małą pętelką Dobieszczyn-Glashutte-Grunhof-Blankensee, ale gdy już miałem skręcić w Grunhof w kierunku Pampow udałem się jednak do Locknitz mając nadzieję że spotkam ekipę bikerów z RS, których skrzyknął we wczorajszym wpisie Krzysiek "Monter" pod pretekstem uzupełnienia "Izotoników" w tamtejszych sklepach Netto i Rewe.
Ścieżka Hintersee-Glashutte Glashutte i Grunhof (drogi przez wioski w przebudowie) Ścieżka Glashutte-Grunhof W Locknitz od strony Rothenklempenow droga też w ciągłej przebudowie Jezioro Locknitzer See
Po dojechaniu do Locknitz jeden (no może dwa) telefony do "Montera" z informacją o ich pozycji i miejscu spotkania, które wybraliśmy przy 1000 letnim dębie.
Po pół godzinie "Brygada RS" dociera od strony Grambow
Udajemy się do Rewe i Netto w celu "zatankowania" naszych rumaków wysokogatunkowymi izotonikami ;).
Szczęśliwi z udanych zakupów udajemy się na zasłużony odpoczynek nad pobliskie jezioro Locknitzer See (zasłużony bo Wmordewind dzisiaj był wyjątkowo wredny)
Po wspominkach jak to dawniej żyło się w Szczecinie, "Brygada RS" udała się w kierunku skąd przyjechała do Locknitz tzn. do Grambow a ja z wiatrem w plecy do Plowen, aby tradycyjnie przez Blankensee, Buk, Dobrą, Bartoszewo wrócić do domu.
Plowen
Dzień minął mi na fajnej wycieczce korzystając że słońce wyjątkowo dopisało i miałem okazję znowu spotkania się z wielkimi fanami jazdy na rowerze.
Po wczoraszo-dzisiejszym wypadzie do Zalesia, miałem faktycznie chęć pokręcić korbą, tym bardziej że pogoda dzisiaj rekompensuje ostatnie pluchy. Miałem jechać do Niemiec na pentelkę Glashutte-Grunow-Pampow-Blankensee, ale zapomniałem wziąć "Ausweis" i wolałem nie ryzykować spotkanie z Polizei dlatego w Podbrzeziu skręciłem na J. Piaski (było to dobre posunięcie bo wiaterek rozhulał się dzisiaj na dobre).
Jezioro Piaski Tradycyjnie z J.Piaski do Trzebieży
Aby ominąć rozkopaną drogę z Trzebieży do Jasienicy wybrałem się częściowo odnowionym "Czarnym Szlakiem" do Drogoradzu i Nowej Jasienicy, aby następnie przejechać się drogą 27 (Boże ileż tam dzisiaj było grzybiarzy) .
Po wczorajszo-dzisiejszej nocy ;) dobrze rozruszać stare kości.
Choć byłem sceptycznie nastawiony do tej wycieczki przez intensywnie padający deszcz, to o godzinie 18 gdy na moment pojawiło się słońce a z nieba zniknęły chmury wiedziałem że impreza zapodana przez Tomka na RS musi się udać. Tutaj składam też ukłon w stronę naszej koleżanki Tuni, która załatwiła nam rozpalenie ogniska w kompleksie biesiadnym z tyłu pałacu w Zalesiu, wystarczył jeden telefon do leśniczyny z Trzebieży i cały kompleks mieliśmy do dyspozycji, łącznie z oświetleniem, drzewem na ognisko po altanki gdyby komuś zrobiło się zimno, to jednak nie groziło nikomu bo poza dużym ogniskiem każdy w zanadrzu miał jakąś herbatkę (z prądem). Powiem szczerze, po raz pierwszy uczestniczyłem w zorganizowanej wycieczce rowerowej, która sunęła szosą o 3 nad ranem...wrażenia niezapomniane, cała droga nasza, nad głowami gwiazdy i księżyc, teraz nie dziwię się Uli, która uwielbia nocne wycieczki (chociaż samemu trochę strach). Była to (choć taka trochę krótka) jedna z moich najlepszych wycieczek w tym roku, bo z gronem bardzo fajnych i ciekawych ludzi (oby takich imprez integracyjnych było więcej).