W majówkę miałem trochę pokręcić, ale zmieniły się trochę nasze plany rodzinne i katapultowałem się nad Zalew Sulejowski (do mojej KOCHANEJ teściowej) na wielkie otwarcie sezonu grillowego. Niestety pogoda pokrzyżowała nam trochę plany (z tego co wiem w Policach też nie było za ciekawie) i dlatego dzisiaj korzystając z pięknego dnia wyskoczyłem na małą pętelkę (wczoraj jako nadworny fotograf rodzinny musiałem uczestniczyć w meczu drużyny mojego wnuka, który gra w drużynie młodzików piłki nożnej SALOS). Nie było mi jeszcze pisane przejechać się nową ścieżką rowerową z Buku do Stolca, która nieoficjalnie została otwarta w tym roku (choć są jeszcze braki w punktach przystankowych i oznaczeniach), dodatkowo chciałem zobaczyć i przejechać się nową drogą z Tanowa do Węgornika, która została wybudowana z płyt betonowych (poprzedni szuter to była istna masakra).
Droga już bez dziur, ale połączenia między płytami są fazowane i rower telepie jak diabli (niestety nie można mieć wszystkiego i tak jest super)
Tradycyjnie odwiedziłem groby rodziny Von Ramin
Droga do Bolkowa to istna masakra...piach, piach i jeszcze raz piach
Między Bolkowem a Stolcem chciałem uchwycić żurawia w locie, ale niestety brak mi wprawy tak jak pięknie foci je Marek czy Tunia
Pałac w Stolcu
Ścieżka ze Stolca do Buku to był strzał w dziesiątkę, ponieważ jazda drogą, która dodatkowo okraszona jest mnóstwem dziur w asfalcie należała do tych trochę ekstremalnych, teraz jazda między tymi wioskami to jest bajka, do szczęścia brakuje mi tylko połączyć ścieżką Stolec z Dobieszczynem i Dobieszczyn z Tanowem (może kiedyś doczekamy się).
Witam wszystkich moich znajomych po długim niebycie na BS
Dzisiaj (aż wstyd się przyznać) zaliczyłem pierwszą jazdę rowerem w tym roku. Wcześniej w którymś komentarzu (chyba u Marka) wspominałem, że końcówka roku 2020 była dla mnie trochę pechowa, mianowicie w październiku miałem wypadek samochodowy (nie z mojej winy i na szczęście nikomu nic się nie stało) ale na tyle nie fortunny, że samochód poszedł do kasacji. Cały listopad zajęło mi szukanie nowego (nowego...używanego ;))) i dopiero w grudniu wreszcie mogłem zakończyć poszukiwania. Grudzień też zaliczam do tych pechowych, bo z całą rodziną zaraziłem się paskudztwem, które obecnie gnębi cały świat, mianowicie tym diabelsko zaraźliwym wirusem Covid-em. W tym nieszczęściu szczęściem naszym było przejście go bezobjawowo, ale po miesiącu zauważyłem brak sił witalnych, zadyszka jednym słowem mój organizm cały "sflaczał". Dopiero od marca małymi krokami (dosłownie bo chodzimy codziennie na kije) razem z małżonką próbujemy dojść do pełnej sprawności (17 kwietnia dostałem pierwszą dawkę Pfizera...może pomoże, oby nie zaszkodził ;))) . Mam nadzieję, że po tych wszystkich perypetiach życiowych wreszcie zagoszczę na Bikestats na stałe (po dzisiejszej jeździe czuję w nogach jakbym przejechał 100km).
Mój koń wreszcie w galopie (o mały włos aby się ochwacił)
Dzisiaj ostro "pizga wiatr" dlatego schowałem się do lasu (bardzo ciepło jak na tę porę roku) .
.
. Brak zdjęć, bo tak szczerze mówiąc niema co "focić" na tej trasie (no chyba, że multum grzybiarzy, którzy dzisiaj opanowali Puszczę Wkrzańską...chyba cały Szczecin się zjechał).
Piękna letnia pogoda, ale nie do końca ponieważ na otwartych terenach wiatr dawał się ostro we znaki, dlatego dojeżdżając do Dobieszczyna zrezygnowałem jazdę do Ueckermunde (to już nie na moje zdrowie kopać się z koniem, a dokładnie mówiąc z wiatrem). Wybrałem spokojną jazdę przez Puszczę Wkrzańską, która dokładnie osłania od "wiatru w ryj". .
Urlop, urlop i po urlopie...pogoda naprawdę dopisała, prawie 2 tygodnie nie wychodziłem z Zalewu Sulejowskiego i rzeki Pilicy, ponieważ żar z nieba nie odpuszczał i o jakichkolwiek eskapadach nie było mowy, tym bardziej że mieliśmy wnuka pod opieką i trzeba było mu zapewnić super atrakcje i nie spuszczać z oczu (nawet nie macie pojęcia jak taki 5 letni maluch potrafi nabroić). Ostatni dzień lenistwa urlopowego musiałem zakończyć akcentem rowerowym stąd mierna bo mierna, ale zawsze 50-tka.
Dalszy ciąg urlopu i na dziś wybrałem kierunek Wołczkowo a szczególnie chciałem zobaczyć jak wygląda ścieżka z Dobrej na Głębokie o której słyszałem wiele dobrego na tym forum. To co zobaczyłem napawa mnie optymizmem, że będzie to fajna ścieżka (bardzo szeroka i to co mi się spodobało asfaltowa)...jest jeden warunek muszą ją dokończyć, bo jak na razie jeszcze jest trochę do skończenia (ale widziałem wielu pracowników przy jej budowie, tak że do wakacji chyba skończą).
Wczoraj grill, oraz nauka jazdy rowerem wnuka bez bocznych kółek (nawiasem mówiąc idzie mu znakomicie...będę miał wreszcie kompana do moich jazd rowerem). Dzisiaj po południu zapowiadali jakieś burze tak więc z rana wyskoczyłem na swoją 50-tkę