Dzisiaj nie pada, nawet ciepło (wszystkie moje ulubione trasy do Niemiec zamknięte) więc pozostaje się kręcić "w koło komina". Cel podróży padł dziś na Trzebież, a przy okazji chciałem zobaczyć jak idą prace na ścieżce rowerowej z Polic do Trzebieży. Mówiąc krótko aby Was nie zanudzić prace są bardzo zaawansowane na całym odcinku od Jasienicy do samej Trzebieży (widziałem mnóstwo pracowników na całej trasie). Mniemam, że na wakacje będzie już można po niej śmigać i co najważniejsze robią ją asfaltową.
Jezioro Piaski (Po stanie wody w jeziorze widać jak jest sucho)
Trzebież
Właśnie jak piszę zaczęło padać ;)) więc udało się nie zmoknąć
Dzisiaj i kolejne 2 dni zostałem wysłany na przymusowy urlop i chcąc złapać choć trochę UTRACONEJ formy ruszyłem na poszukiwanie Jeziora Ogólnego, o którym dowiedziałem się dzięki MADZI (chociaż jeżdżę tyle lat nic nie wiedziałem o tym jeziorku). Dzisiaj trochę asfaltu i MNÓSTWO piachu (naprawdę w lesie jest cholernie sucho).
.
Plaża w Stolcu
Bolków
JEZIORO OGÓLNE
Bartoszewo
Droga ze Stolca przez Bolków do Węgornika to "Droga Krzyżowa" (sam piach - nie polecam).
Witam ponownie po małej przerwie (kupiłem nowy samochód i trochę mi zajęło czasu z rejestracją i innymi pierdołami z tym związane), ale dzisiaj musiałem się wyrwać na choć trochę, chociaż zapowiadali wielki upał. Upał był i to nie mały, w Gegensee podczas jazdy na liczniku wskazywało mi 38,2 stopnie (jak dla mnie jazda w takiej temperaturze to już samobiczowanie się). Na granicy w Dobieszczynie miałem mały kryzys, ponieważ skończyło mi się picie i do domu dojechałem dosłownie na oparach (a po drodze wszystko zamknięte).
Tak jak w tytule przyszło mi dzisiaj się pokręcić w okolicach miejsca zamieszkania. Wiem, że ostatnio rzadko zaglądam na forum... główną przyczyną to obowiązki rodzinne i dużo się dzieje w mojej pracy (na tyle się porobiło, że nic mi się nie chce). Ale dzisiaj wyskoczyłem choć na trochę, żeby nie zardzewieć do reszty i natlenić mózg bo ciężko mi się ostatnio myśli.
Jak w koło komina to na pewno będzie Miroszewo-Podgrodzie-Nowe Warpno-Rietch-Hintersee
Dzisiaj wyrwałem się z chłopakami na opisywaną przeze mnie wielokrotnie Fischbrötchen, a którą to najlepiej i na bogato podają tylko w Rieth. Po drodze spotkaliśmy grupę "Niewidomi na Tandemach", do których na chwilę się podłączyliśmy i razem pojechaliśmy odwiedzić Jarmark Augustiański w Jasienicy. Z Jasienicy przez Nową Jasienicę, Trzebież udaliśmy się do Rieth by spałaszować tamtejszy przysmak i zarazem cel naszej wycieczki (muszę się przyznać, że zjadłem 2 buły...musiałem być bardzo głodny ;))). W drodze powrotnej kolega Jacek vel "Jaszek" miał pecha i tuż za Rieth pękła mu linka od tylnej przerzutki (dalsza trasa była dla niego istną mordęgą i makabrą).
Ostatni 3 tydzień urlopu mam nadzieję spędzić w siodełku, o ile oczywiście nasza kapryśna aura w tym roku pozwoli. Pierwszy tydzień był bardzo intensywnie chodzony w bieszczadzkim piekle...mówię piekle bo dosłownie i w przenośni temperatury w cieniu dochodziły do 37 stopni, i dla mnie człowieka przyzwyczajonego do temperatur bardziej umiarkowanych był to szok termiczny, ale i tak zakochałem się w tych "górkach" i na pewno nieraz tam jeszcze wrócę, bo dużo jeszcze pozostało do zwiedzenia i przechodzenia. Drugi tydzień był bardziej laytowy, choć również spędzony w biegu, a polegał na zwiedzaniu Wieliczki kochanego od dawna Krakowa, teściowej i Warszawy. Dzisiaj nie zrażony pochmurnym dniem (jak ja marzyłem o takim chmurkach wspinając się na Tarnicę, Halicz i Rozsypaniec) wyskoczyłem na swoją pętelkę do Koblentz tylko w krótkich spodenkach, i to było moją zgubą bo tyłek i nogi zmarzły mi okrutnie (jeszcze do tej pory nie mogę odtajać).
Boże, który to już raz było focone
Jezioro Haussee
W drodze pomiędzy Dorotheenwalde a Breitenstein wylała rzeka Randow i czeka nas przeprawa w pław
Tylko łabędzie mają radochę
I aby tradycji stało się zadoś "Grobowiec Rodziny Von Eickstedt".
Zaprawdę, powiadam Wam, oto syn marnotrawny właśnie powrócił na szlaki rowerowe (po wielu trudach i znojach pracując ciężko przy remoncie mieszkania by tym samym zadowolić małżonkę, a ta z kolei by dała mi wieczną dyspensę na moje wyjazdy rowerowe :P). Dzisiejszy wypad to jak kiedyś powiedział klasyk z tego forum "Jotwu" "...Nihil novi" tak na rozkręcenie zastałych, starych, zbolałych kości. Nareszcie pogoda dopisała, chociaż temperatura dzisiaj była jak dla mnie zbyt wysoka bo bardzo ciężko się jedzie gdy w słońcu na liczniku widniała liczba 35 stopni (no tak ja narzekam a co mają powiedzieć Ultra szosoni, którzy od wczoraj jadą bez przerwy w "Tour de PoMorze 700 km".
Muszę pochwalić się nową za niewielkie pieniądze torbą podsiodełkową firmy Author, która jest tak pojemna (12 litrów), że spokojnie zastępuje mi plecak, który w takie jak dziś gorące dni jest sporym balastem i męczy moje plecy okrutnie.
Rieth (dzisiaj bez pałaszowania fiszbuły)
Przybyło trochę nowych łodzi
Pierwszy raz widzę Gunicę, która o tej porze roku wystąpiła z brzegów, zazwyczaj w lipcu poziom wody jest bardzo niski.
Dzisiaj moja małżonka zapragnęła spróbować polecanej niejednokrotnie przeze mnie na tym forum smakowitej Fischbrötchen Hackerle w Riether Stiege, i dlatego też dzisiaj z jazdy rowerowej nici, ale trenujemy Nordic Walking, który przyda się nam latem w Bieszczadach. Rano wsiadamy w samochód i dojeżdżamy do ścieżki rowerowej prowadzącej w kierunku Rieth.
Krótki odpoczynek (małżonka pierwszy raz na granicy w Rieth)
Plaża w Rieth (Rieth bardzo jej się spodobało)
Dochodząc do Riether Stiege przypomniało mi się, że imbis w tym roku otwarty jest tylko w piątki, soboty i niedziele (no tak, dzisiejszy wolny dzień zmylił moją czujność). Faktycznie gdy doszliśmy do celu naszej wędrówki imbis w którym podają smaczne Hackerle był zamknięty na głucho :((((. Niepocieszeni z obrotu sytuacji udaliśmy się w drogę powrotną. Ktoś "z góry" widział nasze smętne i niepocieszone miny gdy wracaliśmy z powrotem do samochodu i chcąc nam to w jakiś sposób zrekompensować tuż przy ścieżce rowerowej w kierunku Karczna moja małżonka zauważyła przeogromną ilość grzybnych kapeluszy wystających w leśnych ostępach. Muszę przyznać, że mieliśmy farta bo uzbieraliśmy cały woreczek śniadaniowy maślaków i kurek (czyli grzyby naprawdę już są.
Wczoraj spędziłem w pracy 16,5 godziny, aż się we łbie lasowało (mamy raz na 6 lat legalizację różnych przekaźników i w tym roku również). Wyjeżdżając z domu wiedziałem że SETA dzisiaj nie pęknie, ponieważ naprawdę byłem zmęczony po całodniowym staniu i klęczeniu na nogach a w tygodniu remontem w domu. Dlatego miało być laytowo w ten bardzo słoneczny dzionek i też tak było ponieważ lubię trasę wiodącą do Nowego Warpna a stamtąd do Rieth.
Nowe Warpno
Altwarp widziane z Nowego Warpna
Wjeżdżamy do Rieth...ileż to już razy
Wyspa Riether Werder
Teraz są już 2 platformy pływające
Nie mogło zabraknąć koni z Ludwigshof-u
Słoneczko dzisiaj paliło równo i na liczniku miałem 32 stopnie w słońcu, ale było jak wspomniałem na początku bardzo laytowo