Miało być Miroszewo i kąpiel w Zalewie, ale deszcz wybił mi to z głowy i od skrzyżowania na Myślibórz w deszczu wracałem do domu (jak jest pogoda to człowiek musi tyrać w pracy, jak weekend....to zawsze coś :((( )
Dzisiaj moja wycieczka będzie bez zdjęć...bo jak tu cokolwiek "CYKAĆ" gdy leje jak z cebra (na pocieszenie chociaż średnia wyszła jak dla mnie wporzo)
Jak co roku nasze święto, które dodatkowo było okraszone WIELKIM UPAŁEM
Oczywiście można było spotkać wielu znajomych
Na trasie...dzisiaj upał dawał się ostro we znaki
Według ocen organizatorów było nas ponad 3000 rowerzystów Na zakończenie okrzyknięta przez organizatorów nasza Miss Rowerzystek (Małgosia "Rowerzystka") pozuje do zdjęć A to nasi organizatorzy bez których nie było by tej imprezy
Wczorajszy dzień ze względu na poważną awarię spędziłem w pracy, do tego niedoleczone przeziębienie i parę intensywnych poobiednich wypadów rowerowych spowodowało, że dzisiaj kiepsko się czułem, ale szkoda mi było tak pięknego dnia spędzić przed telewizorem, tym bardziej że w piątek umówiłem się z Marcinem na dalsze szlifowanie jego formy (chłopak się ostro zawziął na jazdę rowerem) i przez wspomnianą awarię musiałem mu nasz sobotni wypad odmówić i przełożyć na niedzielę (może i dobrze bo w Policach cały czas lało). Dlaczego dzisiaj skróciłem naszą pętle, bo nie ubrałem ochraniaczy na nogi i cholernie zaczęły marznąć mi nogi, do tego od tygodnia nie mogę pozbyć się kaszlu, to wszystko spowodowało że dałem sobie na dzisiaj spokój (tym bardziej że w listopadzie przeszedłem zapalenie płuc, i boję się powtórki)....widziałem po Marcinie że czuł się zawiedziony i miał chęć jeszcze pojeździć, ale jak to mówią co się odwlecze to ...... :)
Dalszy ciąg wspaniałej wiosny tej zimy, dlatego skorzystałem z zaproszenia Janusza i udałem się wraz z doborową grupą Rowerowego Szczecina na zwiedzanie pałacu rodziny Wegner w Trzebieradzu nieopodal Brzózek. Pogoda naprawdę dzisiaj iście wiosenna dlatego też fajnie było pokręcić korbą w tak wyborowym towarzystwie, tym bardziej że w/w pałac oglądałem tylko za płotu a nasz organizator wycieczki załatwił zwiedzanie od środka.
Pałac w Haffhorst, obecnie Trzebieradz
Jak wieść niesie ów pałac obecnie jest w prywatnych rękach i jego właściciel robi sobie z niego rezydencje (daj Boże aby takie niszczejące perełki znalazły nabywców, nawet prywatnych i świeciły swym dawnym blaskiem).
Jak widać, przed obecnym właścicielem jeszcze daleka droga (i kupa forsy do wydania)
Państwo "Pejowie" wcielają się w rolę i oglądają swoją posiadłość z sypialni pałacowej ;)
Zdjęcie Pawła Madejskiego całej naszej grupy
Po zwiedzeniu pałacu część grupy pojechała w stronę Nowego Warpna, a my z resztą uczestników na zwiedzanie nowej promenady w Trzebieży.
Paweł nie omieszkał skorzystać z pierwszych w tym roku promieni słonecznych
Krzyś powiedział, że dalej nie jedzie tak mu teraz dobrze (chyba świadomość zimnego piwka w lodówce postawiła go na nogi)
Droga powrotna to znowu "Szlak Ornitologów", który zaprowadził nas do Podbrzezia (wybraliśmy jazdę przez las, ponieważ wiatr znowu trochę dokuczał). W Podbrzeziu dołączyliśmy do reszty ekipy, która odłączyła się w Trzebieradzu.
Trasa Tak jak w tytule, dzisiaj dał o sobie znać nad wyraz ostro i wietrznie, dlatego ograniczyłem się do kółeczka Dobieszczyn-Trzebież i najwyraźniej w świecie poddałem się i wróciłem do domu.
Po sobotnim bezruchu (ubezpieczenie samochodu, wymiana kranu w domu i wiele innych domowych spraw na głowie) mała pętelka wokół Polic. Muszę przyznać że wiatr trochę mnie wysmagał.
P.s. Jeszcze raz pozdrowienia dla Pawła "Misiacza"...miło było się spotkać na trasie.