Coroczna impreza rowerowa, która skupia coraz większą rzeszę rowerzystów (dla niektórych to nawet zakończenie sezonu rowerowego). Faktycznie w tym roku frekwencja była imponująca, pogoda również dopisała i na starcie pojawiło się mnóstwo rowerzystów (również tych najmłodszych).
Wyruszamy szukać "Lisa"
Szukamy "Śladów Lisa"
Wszyscy rzucili rowery i poszli w las szukać "Lisiej Nory"
I jest zwycięzca tegorocznego "Hubertusa", który w nagrodę dostał puchar przechodni.
Po wręczeniu nagród w gospodzie Zjawa i przekąszeniu co nieco udaliśmy się z częścią grupy spalić trochę kalorii do rezerwatu ptactwa w Świdwiu ścieżkami którymi pierwszy raz jechałem.
Nasz tegoroczny "Lisek-Tunia" zaliczyła nawet glebę.
Świdwie
Po odpoczynku grupa się rozdzieliła, a my z Tunią przez Zalesie pojechaliśmy odwiedzić "Drogę 27"...Tunia chciała nią się przejechać po 2 letniej przerwie.
No nic, czekamy na następnego Hubertusa i "Rowerową Pogoń za Lisem"
Dzisiaj chciałem sobie dać spokój z jazdą z powodu zabawy z After Effects...program na punkcie którego ostatnio dostałem "hopla". Trasa wyszła tak sama z siebie (rower dostał TROP i sam mnie jakoś tak prowadził :)))
Jezioro Stolsko w Stolcu :) Nowo budowana ścieżka z Łęg do Buku potrafi wymęczyć człowieka (górka za górką) Tradycyjnie "Uroczysko"
Dzisiaj szybki wypad do pracy zrobić porządek w papierach i po wczorajszej jeździe po polach uciekłem do lasu (tak szczerze mówiąc to uwielbiam jeździć 14)
Dziś urodzinowo-rodzinny obiadek, dlatego bardzo szybki wypad za miasto (muszę przyznać że bardzo szybki...musiałem zdążyć przed 13), dlatego jak w tytule brak pomysłu spowodował że znowu znalazłem się w Nowym Warpnie (po drodze spotkałem team "Góral" z Andrzejem Bielikiem na czele.
Urlopu dzień piąty...pogoda fatalna...mgła, "smutno, szaro i ponuro", taka pogoda nie nastraja mnie na dalsze trasy, więc uciekłem w las, przez knieje i szutry Puszy Wkrzańskiej.
w związku z jutrzejszym świętem im też należał się znicz Stolec wzbogaciła się o nowy obiekt sportowy Ostatnio 2 lata temu przekraczałem tu granicę (Stolec-Plowen) Druga część ścieżki z Łęg do Buku "Uroczysko" w jesiennej szacie.
Ze względu na ograniczenia czasowe miała to być szybka trasa, i tak jak w tytule "Nic nowego" nie przyszło mi do głowy w ten słoneczny, październikowy dzień i dlatego w trakcie jazdy padł pomysł na objechanie któryś raz z rzędu ścieżki do Rieth, ale bez tych tłumów, samotnie podelektować się pięknem okolicznych krajobrazów rozciągających się wzdłuż tej transgranicznej ścieżki.
I gdy tak się delektowałem urokami jesieni siedząc na w/w ławeczce zagadał do mnie przejeżdżający rowerzysta, jak się później okazało też zapalony od wielu lat cyklista, który mając 67 lat i będąc na emeryturze połyka "SETKI" jak przysłowiowe "świeże bułeczki" (w tym roku ma przejechane już prawie 10000km). Podczas dalszej jazdy tak się zagadaliśmy, a mieliśmy tyle wspólnych tematów rowerowych i zawodowych (jak się okazało emerytowany kolejarz maszynista lokomotyw), że nie wiem kiedy minęliśmy Rieth i Ludwigshof i Stasiu (nawet przeszliśmy na ty) towarzyszył mi do samych Polic (chciał odwiedzić grób kogoś z rodziny w Policach i przy okazji znowu zaliczyć następną SETKĘ w swojej karierze rowerowej).
Rower to naprawdę fajne ustrojstwo, dzięki któremu można poznać na szlakach rowerowych wielu ciekawych ludzi, którzy nie zważając na wiek dzielą się swoimi przeżyciami...Stasiu raz jeszcze z tego miejsca serdecznie pozdrawiam
Przedobiednia runka po leśnych asfaltach. Dzisiaj trochę cieplej niż wczoraj, ale strasznie zmarzłem w stopy...cóż trzeba wyciągnąć ciuchy i ochraniacze zimowe.
Dalszy ciąg wspaniałej jesiennej pogody wykorzystałem na przejażdżkę z grupą z "Rowerowego Szczecina" do Nowego Warpna z zawinięciem do Miroszewa i Podgrodzia. Grupa w Nowym Warpnie chciała wykorzystać słoneczny dzień na MAXA i pognaliśmy jeszcze nie do końca wybudowaną ścieżką z Karczna do Rieth na Fischbrötchen. W Rieth spotkaliśmy państwo "Misiaczów", którzy również spędzali ten słoneczny dzień na rowerach. Fischbuła trochę rozleniwiła co niektórych z naszej grupy więc samotnie pognałem z Hintersee do domu coby zdążyć przed zmrokiem.
Dzisiaj miałem zawieźć synowi fakturę na Europejską i jakoś tak bezwiednie zatoczyłem koło i znalazłem się za Gryfinem w "Krzywym Lesie", a tak naprawdę to chciałem skorzystać z pięknej pogody, która ostatnio zapowiada piękną jesień (oby tylko nie zapeszyć), poza tym w tamtym roku również o tej porze odwiedziłem to miejsce (podejrzewam że wycieczka w to miejsce będzie na stałe wpisana w mój kalendarz). Rano trochę było zimnawo, ale później zrobiła się prawdziwa "Polska Złota Jesień".
Prace przy ścieżce rowerowej z Przecławia do Rosówka trwają pełną parą (na wiosnę mam nadzieję wyruszyć nią na "Tour de Natur")
Gdy przyjechałem do tego pokrzywionego lasu hasała tam przesympatyczna grupka przedszkolaków, bardzo rządna wiedzy o tym miejscu (padło również dużo pytań na temat moich wojaży rowerowych...dzieciaki zadeklarowały się że będą dużo jeździły na swoich "Lowelkach")
Kościół Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Gryfinie W drodze powrotnej nie omieszkałem odwiedzić w Mescherin wieży widokowej o której niedawno wspominała "Tunia" Widoki z niej naprawdę robią wrażenie Droga powrotna to "Szlak Bielika"...niedawno Krzyś "Monter" mówił mi że ścieżkę wyremontowano i fajnie się po niej teraz śmiga. Czy fajnie, no trudno powiedzieć, widoki na trasie naprawdę super, a sama ścieżka to raczej dobry sprawdzian dla rowerów MTB (innymi jeździć tam nie polecam).
W Moczyłach zawróciłem w stronę Kołbaskowa, ponieważ mój rower po "Bieliku" był cały w błocie.
Po krótkiej pogawędce z synową droga powrotna przy nowo wybudowanej hali sportowej w Szczecinie, poza tym była to dzisiaj fantastyczna wycieczka z fantastyczną pogodą.