Miałem dzisiaj nigdzie nie jechać, bo i zmęczony człowiek po przeprowadzce i wnusio miał przyjechać, ale skusił mnie wpis Krzysia "Montera", który wybierał się jak dla mnie na chyba najlepszą fischbrotchen w Niemczech (jak dotąd lepszej nigdy nie jadłem), a mianowicie w Riether Stiege (i to będzie już chyba jedna z ostatnich, ponieważ pani, która je tak super przyrządza w październiku zamyka swój imbis na okres zimowy). Na miejscu zbiórki okazało się, że przyjechał tylko pomysłodawca wycieczki Krzyś "Monter"...no cóż, pozostała brać kolarska chyba pomału zapada w sen zimowy (a mamy jeszcze 4 dni lata).
Na miejscu okazało się, że samo Hackerle nam nie wystarczy to zamówiliśmy sobie jeszcze po Matthiasie ;)))
Dziś ze względu, że moja córuś opuszcza domowe progi i wprowadza się do swojego nowego mieszkania szybka przebieżka coby pomóc jej w przeprowadzce (jak ten czas szybko leci). Dzisiaj bez zdjęć (raz jeszcze pozdrawiam spotkanego po drodze "Kajacka".
Tak jak wspomniałem w tytule miał być Pasewalk, ale dziś przegrałem z wiatrem, który wiał dziś z południa i dawał się ostro we znaki (no może jakoś strasznie nie było, ale ostatnio jestem zmęczony...nawał pracy w pracy i w domu szpital wszyscy domownicy chorują i mnie również w kościach trochę łupie). Dziś po południu "norweska-yr.no" zapowiadała przelotne opady dlatego wypad z samego rańca, aby zdążyć przed opadami.
Trasa jak zwykle "tradycja" przez Buk-Mewegen-Rothenklempenow-Krugsdorf-tutaj skrót do Viereck-Borken-Dobieszczyn-Tanowo-Dom
Wyszło prawie 99 km, ponieważ zapomniałem na początku włączyć STRAVĘ
Jezioro Haussee w Rothenklempenow
Jezioro Kiessee...pokazy modeli pływających
Moje nowe bidony izotermiczne...REWELACJA (sprawdzone w czasie urlopu, trzymają temperaturę 24 godziny)
Pałac i fontanna w Krugsdorf
Jak wspomniałem ominąłem Pasewalk nowym skrótem do Viereck
Viereck
Droga powrotna to szał na kołach, ponieważ wiatr wiał w plecy :)))
Dzisiaj ze względu na zapowiadane upały ograniczyłem się do wycieczki gdzieś nad wodę, aby schłodzić nieco ciało po kręceniu w tak upalny dzień. Padło na Miroszewo ze względu na wyludnione plaże szczególnie pomiędzy Miroszewem a Warnołęką (spokojnie można zostawić rower na brzegu).
Jadąc w kierunku N. Warpna kieruję się na Rieth (dzisiaj bez Fischbrotchen)
Moja ulubiona plaża nad Zalewem Szczecińskim
Mijając dzisiaj Jasienicę zastałem tam Jarmark Augustiański, który corocznie odbywa się nieopodal ruin Klasztoru Augustianów.
I powrócił syn marnotrawny na niemieckie szlaki (po wczorajszej 7 godzinnej jeździe za kółkiem). Dziś postanowiłem przywitać się z wspomnianymi niemieckimi, gładkimi asfaltami i nie to żebym za nimi jakoś specjalnie tęsknił po tygodniowym kręceniu na szutrach świętokrzyskich i łódzkich, ale tak dla zdrowotności chcąc przewietrzyć trochę umysł (jutro niestety koniec urlopu i znowu "tyra").
Dzisiaj miałem okazję zwiedzić mauzoleum rodziny Eickstedt w Koblenz
Następny tydzień ostrej harówy w pracy po 12 godzin tylko po to by dostać 2 tygodnie urlopu. Na szczęście wszystko co złe się skończyło i od dziś zaczynam kręcić. Dziś trasa relaksacyjna (choć bardzo oklepana, ale na niej mój organizm bardzo łatwo się regeneruje bo to fajna widokowa z możliwością kąpieli na wielu plażach, które nie są tak oblegane jak u nas.
Krótki postój na 27-ce
Przejeżdżając przez Luckow przypomniałem sobie, że w tamtejszym kościółku koleżanki naszej Tuni miały tam wernisaż, a że drzwi kościółka były otwarte na oścież więc sobie trochę pozwiedzałem.
Przed Alwarp jest fajna kameralna plaża na której akurat nikogo nie było (tak więc rower można było pozostawić bez strachu) i zażyć wspaniałej kąpieli, bo woda była naprawdę cieplutka.
Po przyjeździe do Altwarp obowiązkowa "Fischbrotchen" i odpoczynek na mojej ławeczce z widokiem na Nowe Warpno.
Dzisiaj bardzo super mi się kręciło nawet wiatr, który miejscami ostro podwiewał nie przeszkadzał (to chyba świadomość że ma się urlop i niczym nie trzeba się przejmować).
Za 2 dni zmieniam lokalizację na taką bardziej Centralno-Polską (oczywiście biorę rower)
Jak to mówi mój kolega z bloga "Leszczyk"..."tydzień w pracy minął jak z piczy strzelił" łącznie z wczorajszym dniem od rana do wieczora, tak że dzisiaj szybka przebieżka coby się trochę dotlenić przed następnym tygodniem harówy.