Dzisiaj na moje urodziny miała być pogoda jak marzenie iście letnia bo meteo zapowiadało nawet 19 stopni...czekałem na to cały tydzień. Korzystając, że małżonka wybyła na uczelnię a ja chciałem w swoje 54 urodziny dać sobie ostro w kość (tak w celu zahartowania ducha) puściłem się już o 7:30 na zeszłoroczną pętlę Pasewalk-Torgelow-Ueckermünde w tym że z Torgelow do Ueckermünde chciałem się puścić przez Liepgarten. Już gdy rano wstałem zauważyłem że Police jest spowite gęstą mgłą, a więc myślę będzie mokro i zimno (teraz założyłem ochraniacze i kominiarkę)...myślę że to będzie tylko chwilowa zapaść pogody i wyjdzie moje upragnione słoneczko z zapowiadaną temperaturą 19 stopni. Gdy dojechałem do Glashütte byłem całkowicie mokry i zmarznięty, i właśnie w tej miejscowości odpuściłem sobie Pasewalk (niedawno tam byłem) i skręciłem na Borken.
Police spowite mgłą
Mgła, mgła, mgła...i tak całą drogę :(
I tak ciągle jadąc we mgle dojechałem do Torgelow odwiedzając przy okazji Ukranenland (oczywiście zwiedzanie od zakrystii ;)))
Przy wyjeździe z Torgelow spotkałem piękne graffiti na STWN reklamujący tamtejszy ośrodek sportów
Od Torgelow do Liepgarten jedziemy szutrową ścieżką rowerową, która po ostatnich wichurach nie za bardzo była przejezdna (pełno połamanych gałęzi i mnóstwo szyszek...dlatego zjechałem na drogę.
W Liepgarten trzeba trochę odbić w lewo, aby naszym oczom ukazała się wielka wieża widokowa, a z niej piękny widok na Ueckermünde (nareszcie wyszło tak długo oczekiwane przeze mnie słońce) .
Dalej pojechałem do wspomnianego Ueckermünde, aby odwiedzić stare kąty.
Tak oto wygląda zmachany 54-cztero latek (ale młody duchem :))))
Fischbulandia w Ueckemunde OTWARTA (to wiadomość dla koneserów tego przysmaku)
Dojeżdżając do Belin znowu dopadła mnie dzisiejsza BIAŁA, zimna zaraza
Na szczęście na bardzo krótko
Dalej to już standard przez Warsin i Rieth...ponadto zrobiło się bardzo ciepło i dziękowałem Bogu że nie ubrałem grubej kurtki tylko softshell
Wiadomo, że koniki z Ludwigshof
A to ta sama granica 5 godzin później (piękny dzień, piękne słońce...nie mogło tak być od rana)
Trasa Nie będę za bardzo się rozpisywał, bo jak to się nieraz pisałem, trasa do znudzenia wielokrotnie przeze mnie już była omawiana. Tak szczerze mówiąc to skończyły mi się pomysły, a tu trzeba trenować w związku z IV wyjazdem rowerowym wokół Zalewu Szczecińskiego, który organizuje Team PCF (chyba się zdecyduję, i dlatego muszę się wziąć ostro do kręcenia ;)) Przy okazji dzisiejszej wycieczki przewietrzyłem mojego Rolls-Royce.
Na samym wstępie niespodzianka w Hintersee...asfalt już prawie położony
I tradycyjnie Luckow
Dzisiaj bardzo pustawo na plaży
Miasteczko też wyludnione (dziwne taka piękna pogoda)
Dzisiaj chciałem wykorzystać piękną pogodę na maxa i w drodze powrotnej udałem się do Altwarp.
I tradycyjnie starą drogą z Altwarp do Warsin i Rieth
...a na deser, koniki z Ludwigshof
Muszę przyznać, że jak na tak piękną pogodę strasznie zmarzły mi stopy, chociaż jechałem w ochraniaczach
Zapewne dzisiejszy dzień przyniesie na forum wiele "SETEK", ponieważ wiosna nam się zrobiła na całego, temperatury powyżej 10 stopni, wreszcie dzień bez wiatru...i co więcej nam rowerzystom więcej potrzeba, tylko kręcić (trochę żałuję, że nie pojechałem z Pasewalku do Torgelow i Egessin...tak dobrze się jechało i wynik byłby lepszy ;)). W drodze do Mewegen sprawdziłem jeziorko śródleśne, które wypatrzyłem u wujka Google jakiś czas temu...przyda się w drodze powrotnej z dłuższych wycieczek (dobrze jest trochę się pochlapać w chłodnej wodzie).
Jezioro Schwarzesee
Dalej przez Mewegen dojechałem do wielokrotnie opisywanego Rotchenklempenow z jego cudownym jeziorkiem Haussee, aby za chwilę znaleźć się przy następnym Hiessee w Krugsdorf.
Kościółek w Krugsdorf
Pasewalk jak Pasewalk, nic się nie zmienia...no może wreszcie skończyli remont ulicy Stettiner Strase i można już spokojnie zajefajną ścieżką dojechać na plac pod katedrą St. Marien.
Pasewalk
Z Pasewalku drogą w kierunku Torgelow (ach jaka szkoda że nie pojechałem do niego i przez Egessin wrócić do Hintersee, tak fajnie się jechało z lekkim wiaterkiem w plecy...no cóż następnym razem).
No i znane miejsce postojowe (z tego miejsca do domu mam 21km)
Jak mówiłem na początku dziś padnie wiele SETEK (oczywiście tych w licznikach rowerowych), ponieważ pogada dzisiaj była jak marzenie.
Trasa Dzisiaj korzystając z pogody (po krótkim niebycie) pierwsza w tym roku jak to mówi Janusz wycieczka zagraniczna. Wycieczka sprawiła mi dużo frajdy, ponieważ śniegu na drogach już niema, mam nadzieję że zima odeszła już w siną dal, a poza tym miałem przyjemność spotkać na trasie wiele znajomych twarzy (jeszcze raz pozdrawiam Małgosie "Rowerzystkę", państwa "Pejów" (Piotrka i Hanię) i chyba minąłem i pozdrowiłem Kubę w Dobrej (uczestnika wycieczek z Januszem). A tak poza tym było super, no może wiatr trochę dokuczał, ale to już standard u nas.
Granica...pierwszy raz w tym roku
Jak widać śniegu niema
Jak zwykle w lewo
Chyba zachęcają do palenia ogniska (jak widać drzewa pod dostatkiem)
Wracając do domu byłem świadkiem wypadku, w którym kierowca tego pojazdu wykazał się wielkim brakiem wyobraźni (tak to jest jak liczy się pośpiech i brawura, których to na naszych drogach nie brakuje).
Facet tego pojazdu trochę przeliczył się z wysokością swojego samochodu
Dobrze że to tylko konstrukcja podtrzymująca, bo w Policach zrobiłoby się zimno
Ogólnopolski Charytatywny Bieg Uliczny "Ćwierćmaraton Policki" - od serca dla serca - Biegamy dla Klementynki, był zapowiadany już od dawna na forum "RS" i facebooku. Swój udział w najdłuższym biegu 10 km zapowiedziała Ivoncja i Misiacz, z kolei Małgosia "Rowerzystka" zapowiedziała swój udział w Nordic Walking. Później dałem się namówić na wyjazd z koleżankami i kolegami z "RS" do Rieth na sławną już na tym forum "Fischbrötchen", której jak na złość nie zjedliśmy, ponieważ przybytki które je sprzedają zakończyły sezon i zastaliśmy je na głucho pozamykane. Trochę załamani skorzystaliśmy z usług " Cafe de Kloenstuw" i zamiast śledzi wtrąbiliśmy serniki i inne domowe ciasta zapijając pyszną kawą (a miały być izotoniki).
Nasze rowery na maratonie w Policach (ponoć ułożyliśmy je w kształcie srduszka dla Klementynki
Ostatnio trochę mocniej popadało, co dostatecznie zniechęciło mnie do jazd rowerem (nawet do pracy). Dzisiaj pogoda miała być słoneczna i dałem się skusić na dalszą wycieczkę (miała być dalsza, do Penkun i Storkow). Było słonecznie, ale Wmordewind dobitnie wybił mi ją z głowy i w trakcie jazdy zmieniłem kierunek na Löcknitz przez Grenzdorf i Gellin w których de facto nigdy nie byłem (przyszedł czas to naprawić).
Zdjęcia nie za dobrej jakości bo robione komórką...dzisiejszy przymrozek rozładował mi bardzo szybko baterie w aparacie (które oczywiście dzień wcześniej zapomniałem naładować).
Löcknitz
Tradycyjnie 1000 letni dąb
Wiatr dzisiaj dawał ostro czadu i trochę mnie wymęczył, dlatego szybko udałem się do Plowen, chociaż planowałem pojechać do Rotchenklempenow, Glashutte i przez Dobieszczyn wrócić do domu, ale oczywiście na planach się skończyło.
Nie mogło zabraknąć koników
Przerwa na ciepłą herbatkę nad jeziorem Kutzowsee
Blankensee
Można rzec, że dzisiaj trochę się dotleniłem...gdyby nie ten wiatr była by to fajna jesienna wycieczka (ale i tak była fajna :))
Po dwutygodniowym "niebycie" spowodowanym małym remontem mieszkania musiałem odreagować a przy okazji wykorzystać wspaniałą dzisiejszą pogodę. Trasa bez celu (im dalej jechałem to chciałem więcej i więcej) tak dla przewietrzenia Trekkinga i mnie samego. Wyjechałem przed dziewiątą (jak dla mnie to późna pora) i dlatego dzisiejszy przymrozek dawał się we znaki przez większość drogi (dopiero w Pasewalku ładnie zaczęło grzać).
Kościółek w Rothenklempenow (prawie odrestaurowany)
Krugsdorf
Pasewalk (dzisiaj jarmark)
Mały odpoczynek
Ścieżka Pasewalk-Torgelow (najlepsza jaką jeździłem)
Torgelow
Eggesin (coś jakby żeremie)
Ueckermünde (uwielbiam przyjeżdżać do tego miasteczka)
Plaża w Ueckermünde totalnie puściutka
I jak tu się przy niej nie zatrzymać
Dzisiejsza pogoda była naprawdę wspaniała, ponoć ma być tak słonecznie aż do piątku (szkoda że nie mogę dostać więcej wolnego), ale mam nadzieję że pogoda jesienią będzie tak cieplutka i słoneczna jak mieliśmy ją latem.
Dla wybierających się przez Hintersee w kierunku do Ludwigshofu przykra wiadomość...remontują całą drogę i chodniki przez tą miejscowość (totalnie rozkopana).
To że zapowiadali piękny weekend wiedziałem od paru dni, ale że przy tym będzie strasznie wiało to już dowiedziałem się kręcąc w stronę Schwedt. Wiatr wiał z południa (południowy-wschód) czyli akurat w stronę w którą jechałem doprowadzając mnie do szewskiej pasji, szczególnie doskwierał na równinach pomiędzy Gartz a Schwedt. Dzisiejsza wycieczka była zaplanowana do znanej miejscowości Criewen z odbywającego się tam zlotu rowerzystów z okazji święta "Tour de Natur", ale dojeżdżając do Zützen miałem już dość i odpuściłem sobie zwiedzanie siedziby i muzeum Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry (tym bardziej że w poprzednim roku już tam byłem). W Zützen znajduje się kościół zbudowany w 1250 roku opisywany jak dobrze pamiętam przez "Dornfelda".
Krótki odpoczynek przy kurhanie w Staffelde
Mescherin ćwiczenia straży pożarnej
Gartz
Śluza nieopodal Schwedt
Schwedt
Z drugiej strony kanału
Zützen
kościół zbudowany w 1250
Powrót tą samą trasą z małą poprawką, z Kołbaskowa pognałem z wiatrem w plecy na Europejską do syna uzupełnić "płyny".
Ostatnio na moim blogu widniały tylko wpisy "Do pracy", można rzec wstydź się Mirek, prawie koniec lata a tu tak mało zaliczonych wycieczek w tym roku. Na swoją obronę powiem, faktycznie praca pochłonęła mnie do tego stopnia, że o jeżdżeniu rowerem nie było mowy, do tego doszło jeszcze ogólne zmęczenie 14-godzinym dniem pracy (ostatni długi weekend przesiedziałem w pracy). Dlatego dzisiejsza wycieczka jak to onegdaj fajnie nazwał Paweł "Misiacz" to tzw. "Przedmuchanie zaworów" i żeby nie zardzewieć. Drogę do Kamp dzięki wiatru w plecy pokonałem bardzo szybko, bo w 3 godziny (średnia wyszła mi 25km/h).
Tradycyjnie
Załapałem się na przymusowy postój w Ueckermunde
Ueckermunde
Rezerwat ptaków "Anklamer Stadtbruch"
To miejsce jest "godne po stokroć" odwiedzenia i nigdy się nie znudzi. Jest tu tyle ptaków upierzenia wszelakiego, raj dla ornitologów i ludzi lubiących naturę.
Anklamer Stadtbruch
Kamp
Kamp jest bardzo znaną przez bikerów z tego forum rybacką wioską, bo można się stąd przeprawić na wyspę Uznam omijając Anklam i zaoszczędzić paręnaście kilometrów w drodze do Świnoujścia, oraz można tam spotkać cudo techniki kolejowej z początku 1875 most podnoszony "Karniner Hubbrücke" (uwielbiam takie klimaty).
Rzeczna taksówka pływająca pomiędzy Kamp a Karmin
Most podnoszony "Karniner Hubbrücke"
Po dłuższym odpoczynku przyszedł czas na powrót, który nie był już tak "lajtowy", chociaż już się przyzwyczaiłem że jeśli w jedną stronę mamy z wiatrem to w drodze powrotnej mamy go w pysk ( a miałem go aż do Warsin gdzie schowałem się w lesie).
W oddali widać most zwodzony z wyspy Uznam na ląd stały
W Rieth miałem szczęście spotkać naszych kolegów i koleżanki Krzyśka "Montera", Jacka i Beatę "Jaszków", i przy napoju izotonicznym wymieniliśmy uwagi co do dzisiejszych wycieczek (oni pognali przez Rieth do Nowego Warpna, a ja do Ludwigshof).
Po wczorajszym polowaniu na "Żubry" ;), dzisiaj przyszedł czas wypocić je (urodziny mojej synowej). Traska nie za długa w sam raz dla przewietrzenia "ciężkiej głowy". Żeby nie było za łatwo "Wmordewind" skutecznie mi w tym pomagał aby wczorajsze promile szybko wyleciały z organizmu, zaś w drodze powrotnej dzięki niemu mogłem dać ostro czadu.
Gdzieś przed Gashutte
Gdyby pogoda była "lepsiejsza" pojechałbym prosto do Locknitz, ale w tym momencie zaczęło lekko kropić
Dzisiaj i ja ustrzeliłem "boćka"...no może nie tak pięknego jak "Jotwu"