Dzisiaj gdy przyjechałem po pracy do domu ogarnęło mnie wielkie zdziwienie ponieważ odwiedził mnie mój wnuczek, który przyjechał z tatą i mamą na rowerach. Oczywiście półtoraroczny brzdąc jeszcze nie jeździ na rowerze tylko w siodełku, które przyczepione jest na bagażniku, ale już za młodu próbujemy mu zaszczepić jazdę rowerem (może kiedyś będzie śmigał z dziadkiem). Po obiadku w drodze powrotnej asystowałem synowej i synowi coby mój wnuczek nie wypadł i tak dojechałem z nimi do Derdowskiego przy jeziorku Słonecznym i tam zrobiłem nawrotkę do Polic
P.S. Niestety bez mapki, ponieważ zapomniałem komórki .
Po wczorajszej nieudanej wycieczce dzisiaj pogoda zapowiadała się nieźle, a więc można dalej pokręcić. Przed wyjazdem zastanawiałem się gdzie pojechać, a w głowie pomysłów brak szczerze mówiąc to mam parę, ale te będę realizować na urlopie (pożyjemy zobaczymy). Dzisiaj padło na dwa Warpna, czyli Altwarp i Nowe Warpno (no cóż, trasy oklepane na maxa), poza tym chciałem przewietrzyć trochę umysł i dupsko, ponieważ od miesiąca mam taki zapieprz w pracy ze względu na coroczne prace inwestycyjno-modernizacyjne, tak więc przychodząc z pracy nie mam siły wykręcić parę kilosów (jak na złość wspomniane prace zawsze wypadają latem).
W drodze do Altwarp (plaża w Vogelsang Warsin...zapomniałem kąpielówek, a woda cieplutka jak marzenie)
Altwarp
Nowe Warpno widziane z Altwarp
Stara droga brukowa z Altwarp do Warsin
Rieth
Byłbym chyba chory gdybym tego nie zaliczył :)))
Przystań w Rieth
No i wjeżdżamy do Polski
Nowe Warpno
Altwarp widziane z Nowego Warpna
Wyjeżdżając z Nowego Warpna nagle zerwał się bardzo porywisty wiatr a na niebie z zachodu zbliżały się czarne chmury, które nie wróżyły nic dobrego (pomny wczorajszego dnia zabrałem na szczęście kurtkę przeciw deszczową). Wiatr był tak silny, że mimo usilnych moich prób kręcenia rower stał w miejscu. Na szczęście gdy wyjechałem z Karczna i znalazłem się okryty lasem zacząłem ścigać się z deszczem (w ostatnim momencie znalazłem wiatkę przeciw deszczową niedaleko Dobieszczyna i tam przeczekałem krótką ulewę).
Miało być Locknitz, ale dojeżdżając do Rothenklempenow zauważyłem w oddali zbierające się ciemne chmury, dlatego odbiłem w kierunku Glashutte myśląc w duchu że ulewa mnie ominie. Niestety wyjeżdżając z Grunhof dopadła mnie nawałnica deszczowa, cholera lało jak z cebra a tu na złość nie było gdzie się schować, dodatkowo nie zabrałem kurtki przeciwdeszczowej. I tak przemoczony do suchej nitki odechciało mi się jakiekolwiek jazdy dalej i wróciłem do domu (dzisiaj ze stajni wyciągłem mojego muła coby go trochę dotlenić).
Dzisiaj wyjechałem rowerem tylko dlatego aby przewietrzyć choć trochę głowę, choć reszta ciała mówiła aby zostać w domu a wszystko za sprawą ostatniego tygodnia i poprzedniego weekendu, w którym miałem moc pracy w firmie ze względu na legalizację przekaźników, które co 6 lat muszą przejść proces legalizacji, a wiąże się to z odkręcaniem od nich masę przewodów, dlatego też od rana do wieczora mój szef zaserwował mi i koledze ostre tyranie, dodatkowo wczoraj po pracy zaliczyłem samochodem trasę do Berlina Schenefeld na lotnisko i z powrotem , aby odebrać syna z synową i mojego kochanego wnusia, którzy wracali z wczasów, tak że moje stare kości (szczególnie kolana) dały o sobie dzisiaj znać i bardzo ciężko mi się kręciło, dodatkowo wiatr dzisiaj mi nie pomagał. Trasa do Rieth przez Nowe Warpno ponieważ w poprzedni weekend gdy ja ostro tyrałem moi koledzy zajadali się w Rieth super smacznym Häckerle dodatkowo popijając tamtejszym zimnym izotonikiem. Nie miałem okazji w tym roku jeść tego specjału tak więc spokojna lajtowa trasa aby dotlenić organizm po tygodniowej mordędze.
Dzisiaj w Rieth było zacumowane takie dziwne cudo, wyglądało jak domek na wodzie, albo restauracja.
A to moja wisienka na torcie dzisiejszej wycieczki wspomniane wcześniej "Häckerle" czyli sałatka śledziowa w bułce...palce lizać.
Dalszy ciąg urlopu i oczywiście w siodle tym bardziej, że miałem do zrobienia dwie sprawy, mianowicie jak wcześniej wspominałem padł mi mój Canon wierny druh moich wycieczek rowerowych i dlatego musiałem przywrócić do życia moją lustrzankę też Canona, który miał niestety zabrudzoną matrycę i dlatego od dłuższego czasu zalegał na półce. Kupiłem na Allegro zestaw czyszczący do matryc znanej firmy Rotin i dzisiaj rano porządnie ją wyczyściłem, dlatego dzisiejszą trasę wybrałem do Miroszewa i Nowego Warpna, aby na tle wody i nieba sprawdzić czy plamy na matrycy zniknęły. Test wypadł zadowalająco...plamy zniknęły, poza tym zaoszczędziłem trochę kasy ponieważ ta przyjemność trochę kosztuje i musiałbym wysłać aparat do Warszawy co jeszcze podraża koszty, a w/w zestaw wyniósł mnie z przesyłką 40zł.
27
NOWE WARPNO
MIROSZEWO
Z roku na rok wspomniane Miroszewo popada w totalną ruinę, a szkoda bo ma potencjał, jakoś Hufiec ZHP Szczecin-Pogodno, który zarządza tamtejszą bazą biwakowo-turystyczną niema pomysłu na to miejsce i tamtejsze jeszcze nie rozwalone kempingi pomału ulegają rozkładowi (może burmistrz Nowego Warpna pan Kiraga miałby jakiś pomysł na to miejsce, bo już nieraz udowodnił, że takowe ciekawe pomysły ma).
Dzisiaj nie miałem zamiaru oddalać się za daleko od domu, ponieważ oglądając pogodę meteo zapowiadało po południu burze, dlatego droga powrotna zawiodła mnie wzdłuż wału powodziowego do Warnołęki (cholernie mnie wytrzęsło po tych płytach)
W drodze do Warnołęki można znaleźć masę fajnych plażyczek na których można zażyć latem kąpieli w upalne dni.
TRZEBIEŻ
Dzisiaj pustki w Trzebieży
Drugą rzeczą o której wspominałem na wstępie było wykręcenie min. 30 km aby wskoczyć w 3k :)))
Dzisiaj miała pęknąć stówka, ale gdy dojechałem do drogi 27 dostałem telefon od córki, że małżonka bardzo źle się poczuła i wezwała pogotowie (tydzień temu przeszła operację wycięcia woreczka żółciowego) i chcąc nie chcąc szybka nawrotka i powrót do domu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Dzisiaj ze względu na zapowiadane popołudniowe opady wybrałem trasę, którą ktoś z tego forum fajnie nazwał, a mianowicie "wokół komina" czyli w pobliżu domu (by móc szybciej wrócić). Nie będę ukrywał, że dzisiaj nastawiłem się na przejechanie ponad 70km, by móc przekroczyć z nawiązką 2k (no i się udało). Pogoda dzisiaj wyśmienita do jazdy rowerem, no może przeszkadzał bardzo zimny wiatr z południowego zachodu, ale ogólnie dało się wytrzymać.
Bociek w Mewegen
Rothenklempenow całe znowu rozkopane
Łyk napoju na granicy
W drodze powrotnej tak dobrze mi się kręciło, że wydłużyłem trasę z Podbrzezia o swoją 50-tkę (błąd bo na drodze ppoż. 27 centralnie wmordewind w ryło).
Paśnik na 27
Jutro prawdopodobnie w "Pit-stopie", tzw. "dzień dla rodziny", no cóż nie samym rowerem człowiek żyje, tym bardziej, że meteo nie będzie przez cały przyszły tydzień nas rozpieszczał.