Dzisiaj ze względu na zapowiadane popołudniowe opady wybrałem trasę, którą ktoś z tego forum fajnie nazwał, a mianowicie "wokół komina" czyli w pobliżu domu (by móc szybciej wrócić). Nie będę ukrywał, że dzisiaj nastawiłem się na przejechanie ponad 70km, by móc przekroczyć z nawiązką 2k (no i się udało). Pogoda dzisiaj wyśmienita do jazdy rowerem, no może przeszkadzał bardzo zimny wiatr z południowego zachodu, ale ogólnie dało się wytrzymać.
Bociek w Mewegen
Rothenklempenow całe znowu rozkopane
Łyk napoju na granicy
W drodze powrotnej tak dobrze mi się kręciło, że wydłużyłem trasę z Podbrzezia o swoją 50-tkę (błąd bo na drodze ppoż. 27 centralnie wmordewind w ryło).
Paśnik na 27
Jutro prawdopodobnie w "Pit-stopie", tzw. "dzień dla rodziny", no cóż nie samym rowerem człowiek żyje, tym bardziej, że meteo nie będzie przez cały przyszły tydzień nas rozpieszczał.
Po wczorajszej absencji rowerowej spowodowanej pilnym wezwaniem do pracy dzisiaj udałem się na wspaniałą laytową wycieczkę organizowaną przez Krzyśka w której miało być dużo jazdy terenowej i mało asfaltu (i tak było). Fakt nie przejechałem całego odcinka wspomnianej trasy, która zaczyna się w Stobnie (niem. Stöven), ale większość trasy mam zaliczoną (bynajmniej całą po stronie niemieckiej). Trasa jest bardzo ciekawa, malownicza i zasługuje na to, by małym nakładem finansowym ją oczyścić z powalonych drzew (szczególnie odcinek za pałacem w Stolcu) ustawić znaki informacyjne i mamy wspaniałą krajoznawczą ścieżkę rowerową.
Przykładowy rozkład jazdy pomiędzy Stobnem a Nowym Warpnem
Ocalały most kolejowy niedaleko Dobrej
Ruiny gorzelni w Dobrej, która korzystała z bliskości wspomnianej linii kolejowej
Ocalały dworzec kolejowy w Dobrej (dziś totalna ruina)
Po drodze mijamy mini muzeum sztuki wojennej w Rzędzinach
Taki "Domek Papy Smerfa" minęliśmy pomiędzy Stolcem a Glashutte
Dworzec kolejowy w Glashutte
Dworzec kolejowy w Hintersee
Dzisiaj wyjątkowo mało zdjęć ponieważ padł mi dokumentnie mój aparat, a z komórki jak to z komórki boję się, że mi moja Strava padnie i nie zapisze śladu, no cóż trzeba pomyśleć o nowym "pstrykaczu".
Po wczorajszej dyspensie od "małż" obowiązkowy dzień z kijami z w/w moją połowicą, ale nim to nastąpiło dostałem 2 godzinki na trening przed wymarszem. Padło na Rothenklempenow po przeczytaniu wczorajszego wpisu Janusza.
Dzisiaj bez fotek bo liczył się dla mnie czas.
Małżonka nie lubi kręcić, ale bardzo lubi chodzić z kijami (szczególnie uwielbia chodzenie z nimi po górach)...tak więc goni mnie do łażenia po lasach ;))
P.S. Dzisiaj Strava wyjątkowa prawie pokryła mi się z licznikiem (wczoraj dostała opieprz to się wzięła za robotę).
Ach wreszcie prawdziwa wiosna, choć rano w drodze do Dobieszczyna na liczniku miałem tylko 2 stopnie, ale gdy przybywało dnia temperatura rosła i w słońcu miałem nawet 15 stopni. Odwieczne pytanie sobie zadaję gdzie jechać gdy jest taka pogoda, która jak dziś zaprasza by nie siedzieć w domu, tym bardziej że małżonka dała mi wolne, bo sama pojechała do wnuka. Na razie jest jeszcze za zimno by pokusić się o jakoś ambitną trasę, ale od maja trochę się zmieni i mam zamiar zaliczać parodniowe wycieczki (wreszcie muszę wypróbować kupiony 2 lata temu namiot, śpiwór i wiele innych turystycznych pierdół). Kierunek padł na Torgelow, ponieważ zazwyczaj o tej porze roku zaliczam trasę do tego miasta by później udać się przez Liepgarten do Ueckermünde.
Ścieżka rowerowa między Torgelow a Liepgarten...totalna masakra
Liepgarten
Wieża widokowa w Liepgarten, którą zawsze odwiedzam.
Ueckermünde
Tutaj również tradycyjnie ławeczka dla "DUŻYCH CHŁOPCÓW"
Tradycyjnie w tym roku znowu zostałem w drodze powrotnej "wydymany" przez wietrzysko, które towarzyszyło mi od Ueckermunde, ale mimo tej drobnej niedogodności dzionek uważam za bardzo udany.
.PS. Nie wiem jak to jest, ale Strawa zaniża mi dystans w stosunku do licznika (licznik mam dobrze skalibrowany...tak szczerze mówiąc to liczbę WS mierzę co pół roku ze względu na żużycie opony).
Ot taka sobie sobotnia wycieczka ze 140 bikerami, którzy spragnieni słońca wyszli pokręcić trochę korbą i przy okazji trochę sobie pogadać i upiec kiełbaski w Zalesiu.
Dzisiaj miał być piękny, słoneczny i ciepły dzionek...a jak było, to ci co dzisiaj wyjechali pokręcić mają na pewno własne zdanie, bo dla mnie do Ueckemünde jechało się rewelacyjnie (wiatr z północnego wschodu bardzo pomagał), ale droga powrotna to był istny koszmar...dosłownie na odkrytych terenach zostałem "wydymany" przez wiatr, który dzisiaj był dla mnie bezwzględny. Wspomniane słońce wyszło dosłownie na moment w wspomnianym Ueckermünde. Gdy przyjechałem do domu dosłownie nie czułem nóg (czas najwyższy zmienić ochraniacze, ponieważ moje no niby Shimano, które są -8 stopni są gówno warte).
Bundeswehra nie ćwiczy (a Arabowie u bram)
Egessin
Ueckemünde
Obowiązkowa fota "Wielkiej Ławeczki"
Trochę pogadałem z tamtejszym "Misiaczem"
Na plaży totalne "puchy"...nic dziwnego, bo wiało jak diabli.
Z plaży obowiązkowa wizyta w tamtejszym porcie rybackim na mojej ławeczce...dzisiaj spotkałem tam dostojnych gości, którzy bardzo łakomie spoglądali na moją kanapkę, no cóż trzeba było się podzielić.
Trasa powrotna jak wcześniej wspomniałem to walka z wiatrem, jedynie w lasach można było trochę odetchnąć.
Pogoda dzisiaj rewelacyjna aby siedzieć w domu. Tak więc na koń i w drogę poodwiedzać STARE kąty (stare, ale jare). W słońcu jechało się wyśmienicie lecz w cieniu, którego jadąc lasami nie brakuje kopyta mi zmarzły.
Tydzień temu odwiedzając "Stare Warpno" zaplanowałem na dzisiaj odwiedzić Nowe Warpno zahaczając w drodze powrotnej o znane już wszystkim Rieth (ot taka sobotnia laytowa wycieczka). W poprzednim tygodniu miałem jeździć rowerem do pracy, aby wreszcie zacząć łapać kondychę, lecz pogoda jak to pogoda zrobiła mi figla i przez cały tydzień lało...dopiero dzisiaj nareszcie wyjrzało słońce, choć rano było bardzo rześko -2 stopnie. W miarę upływu czasu temperatura zaczęła rosnąć i jechało się wyśmienicie, nawet wiatru nie było.
NOWE WARPNO
Altwarp widziane z Nowego Warpna
RIETH
No i na mostku granicznym
Dzisiaj korzystając z pięknej pogody zamieszczam dużo zdjęć (wyjątkowo dostałem weny na robienie fotek).
Dzisiaj chcąc wykorzystać piękny słoneczny dzień mimo, że wczoraj trochę przesadziłem (brak powera) zwlokłem się z łóżka i pognałem odzyskać formę. W Dobrej spotkałem Janusza, który dzielnie walczył z podmuchami wiatru (dzisiaj wyjątkowo był upierdliwy). On wybierał się do Locknitz ja z kolei do Pampow (Janusz jeszcze raz serdecznie pozdrawiam).
Chcąc wykorzystać piękny, słoneczny dzień (METEO takowy na dzisiaj zapowiadało) wybrałem trasę do Altwarp chcąc się sprawdzić, czy zostało choć trochę zeszłorocznej "kondychy". Budząc się o 6:00 już miałem popsuty humor, ponieważ za oknem lał deszcz (gdzie te zapowiadane słońce). Chcąc nie chcąc "walłem się do wyra" i wstałem o 10 (na szczęście już nie padało, ale słońca na niebie jak na lekarstwo). Przez całą drogę słońce wyszło dopiero jak wróciłem do Polic, ale pogoda zrekompensowała bardzo ciepłym "dzionkiem" jak na tę porę roku.
Tradycyjnie trasa wiodła przez Luckow
Ukryty pośród drzew pałac w Vogelsang Warsin
Plaża w Vogelsang Warsin
ALTWARP
Ten kuter focę za każdym razem gdy jestem w tej miejscowości (po prostu niema ładniejszej "łajby" :))
Nowe Warpno widziane ze Starego Warpna :)
Nie chcąc się taplać w błotku drogę powrotną nie wybrałem starym traktem do Warsin, tylko wróciłem tą samą ścieżką rowerową. Muszę nadmienić, że obecnie ciężko się jeździ po moich niemieckich szuterkach pełno na nich szyszek, połamanych gałęzi po ostatnich wichurach, które nawiedziły nasze rejony, dodatkowo jeszcze ziemia nie wyschła i jeździ się trochę gorzej niż latem.
Jak zwykle nie mogło zabraknąć koni w Ludwigshof
Reasumując na koniec moją pierwszą SETKĘ w tym roku muszę się przyznać, że jest źle...poza wspomnianymi utrudnieniami na szutrach stwierdzam totalny brak formy (no i poświąteczna oponka jakby się powiększyła). Wystarczył półtora miesięczny zastój i trasę, którą pokonywałem bez wielkich problemów dzisiaj przejechałem na oparach (wystarczy zobaczyć średnią), tak więc trzeba zacząć się ruszać a raczej na poważnie "kręcić", bo wiosna za pasem.