W tamtym tygodniu miałem jechać do Altwarp, ale z wiadomych przyczyn (nie chciałem zamęczyć panie z wycieczki do Christiansbergu), więc udałem się dzisiaj (wczoraj jak zwykle tyrka na budowie u dzieci). Aby sobie trochę urozmaicić trasę, ze względu że pogoda miała być wyśmienita a na "RS" nic się nie szykowało (bynajmniej o 7.00 nie było żadnych propozycji, chociaż przeglądając teraz forum widzę że Jaszek zorganizował wypad do Krzywego Lasu...szkoda pojechałbym) do Altwarp pojechałem trochę okrężną drogą przez Torgelow i Ueckermunde.
Ścieżka Glashutte-Grunhof otwarta
Do Torgelow udałem się przez Borken, Marienthal, Viereck
W Uhlenkrug zrobiłem foto takiemu cudakowi
Torgelow
Torgelow
Z Torgelow droga wiadoma przez Egessin, Hoppenwalde do Ueckermunde
Mały akcent kolejowy
Kościół w Hoppenwalde
Ueckermunde
Ueckermunde
Zrobiło się ciepło, ale nie za gorąco, siedzenie Brooksa już chyba ukształtowało się do moich czterech liter bo jeździ mi się teraz naprawdę fantastycznie, dlatego niezmęczony pognałem do Altwarp, które dzisiaj było tłumnie odwiedzane przez motocyklistów i rowerzystów.
Altwarp
Dalsza trasa tradycyjnie starym brukiem do Warsin
Droga Altwarp-Warsin
Dalej to już po staremu: Rieth, Ludwigshof, Hintersee, Dobieszczyn, Tanowo, Police
Do wycieczki tej skłonił mnie wpis Beaty "Ruda81" na forum RS do odwiedzenia ogrodu botanicznego w Christiansbergu, który wielokrotnie był już opisywany na tym forum (nie tylko przeze mnie). Ponieważ miałem jechać w tym kierunku do Altwarp chętnie przyłączyłem się do tej jak się później okazało przemiłej grupy w Tanowie, z którą to udałem się starym utartym szlakiem: Hintersee, Ludwigshof, Ahlbeck, Christiansberg.
Beata skrzyknęła swoje koleżanki na wspólną wycieczkę do której przyłączył się jak dobrze pamiętam Krzysiek "Krisrider"
Prawdopodobnie wszyscy znają to miejsce
Powiem teraz tak...do ogrodu botanicznego nie wchodziłem, byłem tam tyle razy a ponadto zaoferowałem pilnowanie rowerów, które zostały przed ogrodem (przy okazji zaoszczędziłem 5 "ojro" ;)). Aby nie wracać tą samą drogą zaproponowałem naszej ekipie powrót przez Warsin z odbiciem na malowniczą plażyczkę w Vogelsang Warsin, którą dziewczyny chętnie chciały zobaczyć. Dojeżdżając do Luckow przypomniałem sobie wpis Lecha "Jewti", który wspomniał o wystawie obrazów między innymi naszej koleżanki "Tuni".
Są i obrazy Tuni
Następnie udaliśmy się na wspomnianą plaże nad zalewem.
Następnie tradycyjnie, aby nie zamęczyć pań wycieczką do Altwarp przez Warsin udaliśmy się do Rieth.
Moja droga powrotna miała biegnąć przez Dobieszczyn a panie i Krzysiek miały udać się do Glashutte, Grunhof, Pampow, Blankensee, Buk i Dobrej, ale trochę nie znały tej trasy i bojąc się zgubić zgodziłem się poprowadzić ich do ronda w Dobrej, w którym to po pożegnaniu przesympatycznej grupy przez Sławoszewo, Bartoszewo wróciłem do domu.
PS. Dzisiejsze podane przeze mnie kilometry spisałem z mapki, ponieważ zapomniałem zabrać licznik
W dzisiejszą gorączkę to i wiaterek był wybawieniem, dlatego wycieczka musiała przebiegać wzdłuż wody i dlatego padło na Schwedt, przy okazji chciałem obejrzeć ciekawe malowidła na tamtejszych stacjach transformatorowych, których w ten sposób malowanych w Schwedt jest sporo. Nie będę dużo pisał, bo trasa wielokrotnie była opisywana. Dzisiaj część mojej trasy prowadziła przez miejscowości mniej mi znane tzn. Police-Tanowo-Szczecin-Ostoja-Rajkowo-Warzemice-Karwowo-Smolęcin-Kołbaskowo
Rajkowo
Smolęcin
Dalej jak zwykle u mnie bywa....czyli "Tradycyjnie": Neurochlitz-Gartz-Friedrichsthal-Schwedt
Gartz
Żywe kosiarki do trawy
Schwedt
Czemu niemożna tego zrobić u nas
Rodzinka Misiaczy
Dzień był naprawdę upalny, dobrze się jechało tylko wzdłuż kanału wodnego.
Droga powrotna przez Mescherin, ponieważ tylko tam w cieniu drzew można było trochę odetchnąć.
Jak widać most w Mescherin dalej zamknięty
W drodze powrotnej zatrzymałem się u syna na Europejskiej, który poczęstował mnie "napojem izotonicznym :P", ponieważ podobno wyglądałem jak wyschnięty na wiór.
Korzystając z pięknie zapowiadającego się dnia wybrałem dzisiejszą trasę do Boitzenburga w którym znajduje się przepiękny XVI - wieczny pałac, jeden z największych pałaców renesansowych w północnych Niemczech, który został niedawno gruntownie wyremontowany, oczywiście trasę podpatrzyłem od naszego kolegi Misiacza. Plany planami a życie inne scenariusze pisze, tak było i u mnie, mianowicie na granicy w Blankensee zauważyłem że w ferworze pakowania nie zabrałem GPS-a i map. W związku że miałem jechać w nieznane mi tereny trochę się wystraszyłem że mogę się zgubić, dlatego wycieczkę musiałem skrócić do Prenzlau i przepięknego J. Unterueckersee (w którym to miałem nadzieję trochę się pomoczyć w ramach rekompensaty). Wiedząc że czeka mnie jazda po bardzo odkrytym terenie, na którym spodziewałem się silnych podmuchów wiatru, wyruszyłem wcześnie rano (kto rano wstaje temu Pan Bóg wiatru mało daje). Trasę wybrałem trochę inną niż 1 maja z RS, ponieważ jest mniej pagórkowata, a więc udałem się tradycyjnie w kierunku Pasewalku tzn.Police-Dobra-Blankensee-Krugsdorf-Pasewalk
Most na rzece Randow
Krótki popas nad jeziorem Kiesee
Pasewalk
Dalsza trasa to: Rollwitz-Malchow-Goritz-Dauer-Blindow-Prenzlau
Kościół w Malchow
Prenzlau
Jezioro Unterueckersee jest naprawdę przepiękne, z bardzo czystą wodą, która w miejscu w którym się kąpałem mogę porównać do Morskiego Oka. Odwiedziłem fajną plażę, którą poprzednio znaleźliśmy z Małgosią, Marzeną Foxy i Jurkiem z synem Wojtkiem (naprawdę polecam to miejsce, spokój cisza i wspaniała woda)
Prenzlau jest całe rozkopane
Niech będzie też z Prenzlau kolejowy akcent
Droga powrotna to ta którą do Prenzlau przyjechaliśmy z RS, mianowicie kierunek Brussow.
W Nemczech żniwa są już na ukończeniu (zwiastun końca lata :()
Pomiędzy miejscowościami Baumgarten a Kleptow droga jest w remoncie i cała rozkopana (przez jej większość musiałem pchać rower).
Brussow
Dalej było Menkin, Locknitz, Boock, Blankensee.
Ale im musi być gorąco w tych futrach
Locknitz
Za Locknitz w kierunku Rothenklempenow i Boock droga również cała rozkopana i ruch jest wahadłowy.
Boock
W Dobrej dzisiaj odbywał się festyn
Reasumując wycieczka ze wspaniałą pogodą trochę jak zwykle wiatr w drodze powrotnej mi dokuczał, ale to już standard, wykąpałem się w czyściutkim jeziorze, czyli dzisiaj pełen relaks.
Pomysł na tą wycieczkę zaczerpnąłem z wycieczek Uli i Małgosi, ponadto chciałem przetestować nowy nabytek siodło Brooksa, które od chwili kiedy poczytałem sobie o nim na różnych forach, dodatkowo z opowieści Pawła "Misiacza", Jarka "Gadzika" stało się ono moim marzeniem i dzisiaj to marzenie się ziściło. Pierwsze wrażenia z jazdy są fenomenalne, siodełko przylega do pupy idealnie, przy tym w/w pupa się nie poci a tym samym nie zaciera :), naprawdę na tym siodełku można robić bardzo dalekie odległości, pod warunkiem że przyzwyczaimy pupę do jego twardości. Dodatkowo pozwoliłem sobie (po wielu rozmowach za i przeciw z moją kochaną małżonką) na torbę MSX na kierownicę do przewozu aparatu i sakwy CROSSO EXPERT BIG PU, które niestety jeszcze do mnie nie dotarły, a które również chciałem na tej wycieczce przetestować (ponoć przelew z banku długo szedł).
Moje zabawki
Dobrze, na razie dosyć chwalenia się i trochę o samej wycieczce, która przebiegała podobną trasą, którą zaliczyłem 25 maja 2012 w drodze do Kamp, a mianowicie: Police-Hintersee-Alhbeck-Luckow-Volgsenang Warsin-Ueckermunde-Grambin-Monkebude-Leopoldshagen-Bugewitz
Tradycyjnie Ueckermunde
Tego znaku nie muszę omawiać
Bugewitz
Za Bugewitz ciągnie się wspaniała ścieżka rowerowa przez rezerwat ptactwa wodnego "Anklamer Stadtbruch", w którym króluje kormoran, a który jest sprawcą że tamtejsze drzewa pozbawione są liści
A to jest sprawca, którego odchody pozbawiły w/w drzewa liści
Na końcu ścieżki rowerowej możemy udać się na lewo do Anklam a naprawo do Kamp w którym to możemy za jedyne 12 "Ojro" teleportować się promem do Karmin z którego prosta droga do Świnoujścia. Ja udałem się na lewo do celu mojej wycieczki Anklam
Do Anklam z w/w miejsca na zdjęciu prowadzi ścieżka rowerowa, która została zrobiona z płyt betonowych, których środek został wylany asfaltem, jeśli to można nazwać asfaltem, ale droga nie jest aż tak tragiczna i można śmiało nią jechać, spotkałem na niej całe tabuny rowerzystów z sakwami i ciągnących przyczepki z małymi dziećmi, naprawdę Niemcy uwielbiają w ten sposób wypoczywać (tak jak my z tego forum :))).
I tak dojechałem do celu mojej wycieczki
Anklam to następne wspaniale odnowione, czyste małe niemieckie miasteczko, które miałem okazje odwiedzić. Anklam znane jest przede wszystkim jako miejsce urodzin Otto Lilienthala, pioniera lotnictwa i konstruktora pierwszych szybowców.
W kościele Św. Mikołaja znajduje się niecodzienna wystawa
Tym mostem dla rowerzystów możemy udać się w stronę Usedom
Nie mogło też zabraknąć akcentów kolejowych w Anklam
W drodze powrotnej chciałem sobie trochę skrócić drogę w kierunku wioski Gnevezin, i w nagrodę dostałem piękną brukowaną drogę (aż bałem się o plomby w zębach).
Gnevezin
Dalsza droga znowu zawiodła mnie do Ueckermunde, ale wracałem przez Warsin, który dalej paskudnie jest rozkopany i Rieth i Ludwigshof.
Wesołe kózki w Rieth
Dzisiaj w Ludwigshof odbywały się zawody jeździeckie
Przejeżdżając przez Trzeszczyn spotkałem niecodzienny widok tzw. "Brama Weselna", ktorych defacto było kilka, a które to zablokowały skutecznie ruch samochodów jadących w kierunku Szczecina
Tak szczerze mówiąc to znam tą pannę młodą
Tak więc wycieczka dobiegła końca, wrażenia super nie tylko z siodełka, ale była też wspaniała pogoda...no może wiatr mi trochę przeszkadzał gdy jechałem do Anklam bo wiał z północy, ale już po tylu wycieczkach zdążyłem się do niego przyzwyczaić, no i zapomniałem dodać dzisiejszego dnia pobiłem swój rekord w dystansie i licznik wskazał 170.31 km, tak więc Małgosiu i Ulcia GONIĘ WAS :)
Po dwóch nieudanych próbach zwiedzenia holenderskich wiatraków w miejscowości Woldegk, powiedziałem sobie że teraz nie odpuszczę nawet gdyby miało padać i wiać. Z samego rana wyruszyłem na szlak w kierunku Pasewalku z nadzieją że pogoda będzie fajna, dzień wcześniej sprawdziłem na Wetter.de i norweskim Yn.no i prognozy zachęcały bo miało być słonecznie, bynajmniej w okolicach Pasewalku i Woldegk, tylko u nas zapowiadano przelotne opady. Trasa zaczęła się z fajną pogodą nie pada, nie za gorąco tylko jechać....jednak mój błąd bo nie odtańczyłem taniec "Boga Słońca" i przed Mewegen dopadł mnie pierwszy deszcz, ale był cieplutki i nie za obfity (przycupnąłem trochę pod drzewem na 15 minut i przeczekałem). W Pasewalku słońce zagościło już na stałe i zaczęło dawać żaru i tak do samego Woldegk (42 stopnie w słońcu)
Krugsdorf-pole golfowe
Pasewalk (już pozostaje w oddali)
Z Pasewalku udałem się trasą Dornfelda, który w poprzednim roku jechał nią do Neubranderburga i dzięki niemu dowiedziałem się o wspomnianych wiatrakach w Woldegk. Od Pasewalku do Strasburga droga spokojna z małym natężeniem ruchu, ale wkurzająca była jezdnia, w której dziury uzupełniono świeżym asfaltem i obsypano gęsto miałkim żwirkiem, który sypał się na mnie z pod kół szybko przejeżdżających samochodów (najbardziej obrywały nogi bo jechałem w krótkich spodenkach i cholernie piekły).
Gros Luckow
Kościół w Wismar
Na mojej trasie był też Strasburg, który wielokrotnie był opisywany przez wielu bikerów z naszego forum. Miasto jak miasto na pewno rzuca się w oczy wieża ciśnień (chyba że się mylę) przerobiona na restauracje.
Strasburg (Uckermark)
Strasburg (Uckermark) wieża ciśnień
Gdy dojechałem do Woldegk słońce grzało niemiłosiernie, na termometrze w liczniku wskazywało 42 stopnie do tego parno i duszno.
Woldegk
Woldegk jest faktycznie miastem wiatraków, już na wjeździe do miasta stoi wielki holenderski wiatraczek.
Na ulicy Mühlendamm na wzgórzu znajduje się główny skansen z wiatrakami.
Po odpoczynku przyszedł czas powrotu bo na niebie w oddali zaczęły pojawiać się złowieszcze chmury. Do Pasewalku miałem wiatr w plecy, tak więc jechałem jak błyskawica. Dzisiaj miałem pobić swój rekord gdybym z Pasewalku udał się (jak zawsze wracam z tego miasta) na Viereck, ale oczywiście pogoda musiała się zepsuć i z Torgelow nadciągały bardzo czarne chmury i błyskawice tak więc musiałem kroczyć a raczej jechać poranną trasą. Dalsza trasa to ucieczka przed deszczem, który dopadł mnie w Blankensee na granicy (w deszczowni 30 minut przeczekałem nawałnicę). Dalej przez Bartoszewo i Tanowo powrót do domu.
Dzisiaj po wielu dniach "Psiej Pogody" miało być bezdeszczowo i słonecznie, ale jak to bywa z prognozami każdy wie, a pogoda na przekór wszystkim prognostykom zmienia się jak w kalejdoskopie. Dzisiaj po trzech tygodniach jeżdżenia tylko do pracy zapragnąłem wybrać się dalej, a po głowie mi chodzi od dawna wycieczka do Woldegk miasta wiatraków. Więc z samego rana w krótkich portkach i koszulce (miało być słonecznie i w miarę upływu czasu ciepło) udałem się do Blankensee, Mewegen, Rothenklempenow.
Bociany w Mewegen
Boże ileż razy można fotografować jedno i to samo
Miało być słońce a było pochmurnie, miało stopniowo robić się ciepło a było zimno, najgorszy był jednak silny i zimny wiatr, który pomału ale systematycznie wysysał zemnie siły na dalszą jazdę. Gdy dojechałem do jeziora Kiessee w Krugsdorf wyszło słońce, ale ciepło przez to i tak się nie zrobiło.
Bałem się aby rzeka Randow za Dorotheenwalde nie wylała (jak widać nie wylała)
Jezioro Kiessee jak widać puściutko (pomyśleć że to pełnia lata)
Gdy dojeżdżałem do Pasewalku zaczęło boleć mnie lewe kolano, nie wiem czy przez to, że byłem w krótkich spodenkach a wiał zimny, silny wiatr, czy przez ostatnie prace na budowie u syna, a ściślej to klęczenie na betonie (nic dziwnego, u mnie to już SKS i PKP).
Pasewalk
.....i znowu te same foty, Mirek bój się Boga ;)
Gdy wyjeżdżałem Anklamer Strase z Pasewalku w stronę Stolzenburg dopadł mnie tak silny wiatr i ból kolana że najzwyczajniej w świecie poddałem się i zawróciłem do Pasewalku (u mnie zawsze musi być do trzech razy sztuka, tak jak miałem w tamtym roku wybrać się do Prenzlau). Posiedziałem trochę na rynku dumając gdzie by tu się udać i wybrałem (no nie miałem za bardzo dużego wyboru) Torgelow bo wiedziałem że wiatr będzie z boku a ten nie jest taki straszny...więc w drogę.
To jeszcze Pasewalk w drodze do Torgelow
Torgelow
Faktycznie wiatr wiał raz z boku raz w plecy i tak można jechać, choćby na koniec świata.
Wioska Wkrzan
Przy osadzie Wkrzan trwa sesja zdjęciowa pary nowożeńców
Egessin
Nodze zrobiło się lepiej więc gnany wiatrem w plecy ruszyłem w kierunku Egessin.
Bar na wodzie
Przy dworcu w Egessin wybudowano makietę bobrowego żeremia
W Egessin zrobiło się nawet ciepło i przyjemnie, wiatr jak mówiłem w plecy lub z boku...pomyślałem że dzisiejsza trasa będzie taką dużą pętlą, która zahaczy też o Ueckermunde.
Ueckermunde
Gdy przyjechałem do tego pięknego miasteczka zobaczyłem tłumy ludzi idących w kierunku tamtejszego bulwaru nad rzeką Uecker. Nie wiem co to za święto u nich było, ale poza mnóstwem straganów były również zacumowane różnego rodzaju statki, w tym był też polski akcent w postaci kutra rakietowego.
Wspomniany polski kuter chyba rakietowy
Pobuszowałem trochę na ich pięknej starówce i znowu zaszło słońce i zrobiło się zimno, więc w drogę starym utartym szlakiem w kierunku Belin i Warsin.
Warsin jest całe rozkopane, ale można im wybaczyć bo robią ścieżkę rowerową, która połączy Altwarp z Warsin i mam nadzieję że Ueckermunde.
Warsin
Jak Warsin to wiadomo że po nim będzie Rieth ze swoją wieżą widokową, Ludwigshof ze stadninami koni i Hintersee z przejściem granicznym z którego do domu mam tylko 21 km.
Rieth
Jakby mogło zabraknąć koników w Ludwigshof
Dzisiaj odbywały się tam zawody hipiczne
Hintersee-Dobieszczyn...Mirek i znowu to samo pokazujesz...zmień chłopie wreszcie trasę
Trochę pozwoliłem sobie pożartować, bo faktycznie ostatnio poruszam się tymi samymi trasami i powielam te same foty, a gdy chcę coś nowego zaliczyć to jak pisałem wcześniej uda mi się dopiero za trzecim razem (Woldegk próbowałem odwiedzić już dwa razy....czyli następnym razem się uda ;)))
Mówiąc szczerze to dzisiaj miałem zwiedzać i robić foty przepięknym wiatrakom w miejscowości Woldegk, które jest miastem wiatraków, a te podpatrzyłem dzięki zeszłorocznej wycieczce Dornfelda do Neubrandenburga. Plany planami a wczorajsza potężna burza w Policach i nie za szczególne prognozy pogody na dziś sprawiły że wycieczkę tą odłożyłem na trochę później. Faktycznie gdy z samego rana wyjeżdżałem bez konkretnego celu wycieczki, niebo było spowite burzowymi chmurami i do tego było bardzo duszno. Napisałem bez konkretnego celu, bo faktycznie go nie miałem, chciałem się tylko pokręcić niedaleko domu, aby ewentualnie wrócić do domu gdyby zaczęło mocno padać. Jadąc droga zawiodła mnie do Hintersee, Ludwigshof, Ahlbeck, Luckow, Vogelsang Warsin, w którym na rozstaju dróg rzuciłem monetą czy jechać do Ueckermunde czy Altwarp. Moneta wybrała Altwarp więc skręciłem w kierunku tego rybackiego miasta, które w tym roku już chyba 3 razy odwiedziłem i chyba nazwę to "Pętlą Altwarp".
Ścieżka Ludwigshof-Ahlbeck
Tutaj rzucałem monetą i los wybrał Altwarp
W Altwarp zauważa się już najazd turystów wakacyjnych, szczególnie entuzjastów caravaningu.
Altwarp
Droga powrotna mówiąc po naszemu tradycyjnie przez las nieopodal cmentarza żołnierzy rosyjskich przy którym zrobiłem sobie mały odpoczynek.
Droga Altwarp-Warsin
Gdy dojeżdżałem do Warsin nieoczekiwanie za chmur wyszło słońce, które sprawiło że dostałem takiego Powera że w parę minut minąłem Bellin i znalazłem się na plaży w Ueckermunde:), które spowite było dzisiaj olbrzymią ilością małych muszek (małą to mało powiedziane to był Armagedon)
Plaża w Ueckermunde
Ueckermunde (ale Was zanudzam tymi samymi ujęciami)
Słoneczko zaczęło mocniej przygrzewać, nawet zrobiło się zbyt gorąco i bardzo duszno (temperatura w cieniu wynosiła 30 stopni na moim termometrze) i w takiej spiekocie udałem się dalej pozytywnie naładowany energią do Egessin z którego tradycyjnie do Ahlbeck i Ludwigshofu w którym znowu tradycyjnie zrobiłem parę fotek młodemu narybkowi tamtejszej stadniny.
Egessin
To już następne pokolenie w Ludwigshof
Wycieczka fajna bo lubię tą trasę przez Puszczę Wkrzańską, chociaż już mocno przeze mnie oklepana w wielu wpisach, ale w takie upały można się tu skryć podczas jazdy w cieniu drzew, które rosną wzdłuż drogi na prawie całej trasie.
Nie będę ukrywał że do tej wycieczki nakłonił mnie ostatni wpis Tuni a szczególnie jedno zdjęcie utkwiło mi w pamięci, mianowicie gałązka z czereśniami ze sławnej na tym forum alejki czereśniowej w Bussow. W poprzednim roku się nie załapałem, ponieważ nasi rodacy bardzo szybko się uporali i po owocach zostało wspomnienie (dlaczego mówię nasi rodacy, a dlatego że przy owych drzewach pełno pozostawionych było butelek po napojach i piwie oraz pustych paczek po papierosach z polskimi etykietami). Drugim celem wycieczki miał być samolot TU-134 w Grünz, który był już pokazywany na tym forum a mnie bardzo zaciekawił, ponieważ właściciel zrobił z niego sobie ponoć altankę na działce (ciekawa alternatywa dla drewnianych domków). Tak więc utartym wielokrotnie szlakiem przez Tanowo-Bartoszewo-Dobrą-Lubieszyn-Grambow-Schwennenz-Lebehn udałem się do Storkow odwiedzić przy okazji "Starego Koźlaka".
New Grambow-Dzisiaj nie serwują chleba ze smalcem
Storkow
U Koźlaka po staremu przybyło parę kiosków z drewna (chyba jakaś "Impra" była
Po krótkim odpoczynku pojechałem pojeść czereśni w Bussow.
Gdy przyjechałem na alejkę czereśniową na drzewach zalegało pełno czereśni, gdy zszedłem z rowera i podszedłem do jednego z drzewek, które notabene rosną przy samej drodze, natychmiast pojawił się pan gospodarz w swym lśniącym Jeepie i uprzejmie lecz stanowczo stwierdził że są to "Private Baumes" i niewolno zrywać. Przyznałem mu rację i udałem się niepocieszony w kierunku Penkun :(.
Penkun
Na zamku w Penkun szykuje się wystawa malarska
Z Penkun udałem się w kierunku Grünz, gdzie teren jest naprawdę porządnie górzysty i do tego pod wiatr, który jak zwykle przyczepił się do mnie na samym początku wycieczki i z godziny na godzinę stawał coraz bardziej upierdliwy i nieznośny.
Grünz
Faktycznie pomysłowy ogrodnik zrobił sobie z TU-134 altankę na działce
Droga powrotna, którą już raz jechałem z naszymi koleżankami i kolegami z forum z Prenzlau zaprowadziła mnie przez Radewitz, Wollin, Battinsthal do Krackow
Autostrada Szczecin-Berlin z mostu pod Radewitz
Z Krackow udałem się do Linken i tam również utartym szlakiem przez Neuenkrug, Hohenfelde dojechałem do Blankensee, Dobrej, Tanowa i Polic
Aleja Brzóz w Hohenfelde
Dzisiaj nie pojadłem czereśni, wiatr dotkliwie uprzykrzał mi życie za to w drodze powrotnej to był czad nie wierzyłem że pod strome górki można podjechać 30km/h, i do tego fajnie spędziłem czas (bo na rowerze :))))
Dzisiejszy wpis jest spóźniony z powodu długiej trasy, zniknął mi długo pisany wpis (tak to jest jak się go nie zapisze w pamięci) oraz niewyleczonego przeziębienia, które spowodowało że musiałem wziąć garść tabletek i po kąpieli wskoczyć do łóżka doleczyć choróbsko. Wycieczka została zorganizowana przez Rowerowy Szczecin na zaproszenie Oder-Center Schwedt w malowniczo położonej miejscowości Criewen w przepięknym kompleksie pałacowym, w którym znajduje się Park Narodowy Doliny Dolnej Odry. Na spotkanie grupy RS wybrałem przejście graniczne w Rosówku na którym stawiłem się z 40 minutowym wyprzedzeniem. Po 10 minutach oczekiwania dojechała do mnie z Kołbaskowa nasza koleżanka Tunia, która rzuciła propozycję dalszej jazdy do Gartz i tam oczekiwanie na pozostałych.
W oczekiwaniu na RS, mała sesja zdjęciowa Po paru minutach dojechał do nas WIELKI peleton pod dowództwem Tomka i Wandy na ich pięknym tandemie.
Bardzo krótki odpoczynek i ruszamy dalej przepiękną ścieżką po wale przeciwpowodziowym wielokrotnie już przeze mnie opisywaną do Friedrichsthal, gdzie zrobiliśmy dłuższy odpoczynek
Friedrichsthal
Do Schwedt na miejsce zbiórki na tyłach parkingu "Oder-Center" dojechaliśmy o godzinie dziesiątej przywitani burzą oklasków ze strony niemieckich rowerzystów, których było dosłownie mnóstwo. Po wykupieniu bonu za 2 "ojro", który upoważniał do wzięcia udziału w losowaniu głównej nagrody jaką miał być rower oraz małego poczęstunku udaliśmy się pod eskortą tamtejszej policji do wspomnianego zespołu pałacowego w Criewen.
Schwedt Oder-Center....widać że wyróżniamy się z tłumu
Po przybyciu do Criewen wjechaliśmy do kompleksu pałacowego z przepięknym parkiem Doliny Dolnej Odry w którym ustawione zostały stoły przy których raczyliśmy się niedoprawionym Spaghettim (grochówki nie jadłem).
Wycieczka ta pozwoliła mi poznać w realu moją wirtualną koleżankę Tereskę "Mimoza15", którą jeszcze raz serdecznie pozdrawiam :)
Tunia i Tereska
Tunia "Artystyczna Dusza" widzi to co można przenieść później na płótno
Polak jak poje to musi poleżeć
Oj musi poleżeć
A co niektórzy poszli się przejść i podziwiać przepiękny park
Wspólna fota
Przypałacowy kościółek
Podczas gdy my leniuchowaliśmy na trawie w tym samym czasie na dziedzińcu pałacu trwało przedstawienie dla dzieci "Pipi Lansztrung".
"Yogi" stwierdził że koniec leniuchowania i zaprosił RS na wspólne pamiątkowe zdjęcie.
Wspólna fota i Ci co ją zrobili
W poszukiwaniu WC odkryliśmy muzeum Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry, a tam furorę zrobiło stoisko z "Greenboxem" w którym to można było sobie polatać drewnianą gęsią na tle Doliny Dolnej Odry.
Ania "vonzan" była pierwszym oblatywaczem
Biedna gęś musiała zaliczyć całe "RS"
W muzeum tym znajdują wypchane zwierzęta i ptaki oraz potężne akwaria w których pływają lokalne gatunki ryb.
Po losowaniu głównej nagrody (oczywiście mi ona nieprzypadła) ruszyliśmy w drogę powrotną do Gartz, w którym to część grupy się odłączyła i pojechała w kierunku Salvey Mühle a my do Mescherin, Staffelde, Kołbaskowo, Przecławia, Europejską (na której umówiłem się z synem w jego nowym mieszkaniu, ale oczywiście czekał tylko do 17 i wrócił do Polic) wróciłem do domu pobijając mało, bo mało ale następny rekord przejechanych kilometrów.